środa, 7 marca 2018

Recenzja: Z otchłani

Kto z was czytał "Z popiołów" Martyny Senator? Dzisiaj mam dla was recenzję drugiej części, która ukazała się w lutym. Czy spodobała mi się równie mocno, jak pierwsza?



Tytuł: Z otchłani
Autor: Martyna Senator
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 15 lutego 2018
Ilość stron: 332
Ocena: 7/10

Kaśka nigdy nie spodziewała się, że jej pięcioletni związek zakończy się w taki sposób: usłyszeniem wyznania, że jej ukochany zdradził ją z inną kobietą. Chociaż Adam błaga o kolejną szansę, czy można być szczęśliwym z człowiekiem, któremu nie potrafi się już zaufać? Kiedy na drodze Kaśki, wskutek intrygi jej koleżanki, staje przystojny dziennikarz Szymon, żadne z nich nie ma zamiaru angażować się w nowy związek. Postanawiają zostać przyjaciółmi, jednak szybko odkrywają, że nie są w stanie ignorować siły, która ich przyciąga. Czy oboje są w stanie zostawić przeszłość za sobą i odrzucić zasady, panujące do tej pory w ich życiu? I czy Szymon jest gotowy odkryć przed Kaśką wszystkie karty?

“Z otchłani” to drugi tom trylogii new adult Z popiołów, pióra Martyny Senator. Autorka porusza w niej trudne i bardzo aktualne problemy, dotykające dzisiejszego pokolenia dwudziestolatków. W pierwszej części towarzyszyliśmy Sarze, gdy uczyła się na nowo otwierać na świat po ciężkich doświadczeniach, które przeszła, natomiast drugi tom poświęcony jest jej współlokatorce Kaśce i jej próbom pogodzenia się ze zdradą, a także rozterkom, związanym z nowym mężczyzną w jej życiu.

Autorka po raz kolejny udowodniła, że ma niezaprzeczalny talent do tworzenia poruszających historii, ubranych w lekką, bardzo przyjemną w odbiorze formę. Przez książkę dosłownie się płynie - nawet nie zauważycie, kiedy z pierwszej strony dotrzecie na ostatnią. Rozdziały są dosyć krótkie, w dodatku podzielone jeszcze na mniejsze części i przetykane grafikami, przedstawiającymi e-maile i smsy, wymieniane między dwójką głównych bohaterów. Jako miłośniczka powieści epistolarnych, bardzo lubię takie wstawki we współczesnej literaturze.

Podobnie jak “Z popiołów”, “Z otchłani” napisane jest z perspektywy dwojga bohaterów - w tym wypadku Kaśki i Szymona. Poznają się oni w dość nietypowych, choć może właśnie typowych dla dzisiejszych czasów okolicznościach, przez aplikację Tinder. Sama nigdy z niej nie korzystałam, ale może ten wątek zainteresuje tych czytelników, którzy mieli z nią styczność. Kaśkę mogliśmy trochę już poznać w pierwszym tomie serii, jako dobrą przyjaciółkę, świetną kucharkę, osobę rozsądną i twardo stąpającą po ziemi. “Z otchłani” pokazuje pełniejszy jej obraz, z jej słabościami, niedoskonałościami, marzeniami i szeroką gamą uczuć, kłębiących się w jej sercu wskutek nowych życiowych okoliczności. Nie mogę powiedzieć, żebym polubiła Kaśkę tak bardzo, jak Sarę - introwertyczną, artystyczną duszę. Czasem nie zgadzałam się z jej decyzjami, reakcjami czy sposobem myślenia, choć w pewnych sytuacjach zaimponowała mi swoim rozsądkiem i trzeźwym spojrzeniem. Co do Szymona, to  - jak to często bywa w książkach new adult - wydaje się być trochę zbyt idealny: nieziemsko przystojny, inteligentny, opiekuńczy, chociaż autorka ukazała też kilka dość poważnych jego wad, które nie wpływają jednak negatywnie na jego ogólny obraz. Oczywiście ich historia nie jest prosta, na drodze do szczęścia stoją im liczne przeszkody, ale miłość, zaufanie oraz umiejętność pójścia na kompromis i dostosowania się do nieoczekiwanej sytuacji są w stanie burzyć mury i otwierać na oścież zatrzaśnięte drzwi.


Chemia pomiędzy parą głównych bohaterów jest niezaprzeczalna i podczas gdy “Z popiołów” nie zawierało żadnych graficznych scen 18+, to drugi tom jest już typowy dla swojego gatunku - więcej w nim namiętności i fizyczności. Na szczęście autorka nie poszła w stronę swoich amerykańskich koleżanek po piórze i oszczędziła czytelnikom bogatych w anatomiczne szczegóły scen łóżkowych. Dla niektórych to zapewne wada - dla mnie zaleta.  

Jeśli chodzi o minusy, to w fabule zbytnio się ich nie doszukałam, książka podobała mi się, choć z pewnością nie tak bardzo, jak pierwszy tom - subtelniejszy i bardziej urzekający pięknem języka niż drugi. Mimo to Martyna Senator po raz kolejny dowiodła, że w polskiej literaturze jest miejsce na nurt new adult, a książki rodzimych autorów wcale nie muszą być gorsze, niż zagranicznych. Mam natomiast pewne zastrzeżenia co do samego wydania: niestety miałam wrażenie, że wydawnictwu zależało na jak najszybszym wypuszczeniu książki w świat i nie poświęcili wystarczająco dużo czasu na korektę tekstu. Źle podzielone dialogi i rażące literówki w pewnym stopniu utrudniały mi lekturę, a “aplikacja pobierająca dane z pejsa” zdetronizowała w moim prywatnym rankingu “lżący ból” z innej książki tego wydawcy.

Jeśli nie mieliście jeszcze styczności z twórczością autorki, to najwyższa pora nadrobić zaległości, bo z pewnością warto. Uważam, że Martyna Senator jest jedną z najzdolniejszych polskich pisarek młodego pokolenia i z niecierpliwością oczekuję na kolejne jej książki.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.


4 komentarze:

  1. Mam w planach tę serię. Twórczość autorki ogromnie mnie ciekawi i jestem pewna, że wkrótce sięgnę po pióro Senator ;)

    Pozdrawiam,
    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa recenzja. Książka zapowiada się ciekawie. Trzeba będzie też nadrobić pierwszą część.

    Pozdrawiam. i zapraszam do mnie :)
    Kasia
    http://misskatherinesblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń