piątek, 20 października 2017

Recenzja: Szczypta miłości

Witajcie w ten mglisty poranek!
Niedługo postaram się przygotować dla Was różne posty okołoksiążkowe, nie tylko recenzje, ale dzisiaj jeszcze zachęcam Was do przeczytania mojej krótkiej opinii o wspaniałej "Szczypcie miłości" :)


Tytuł: Szczypta miłości
Autor: Amanda Prowse
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 15 września 2017
Ilość stron: 384
Ocena: 8/10


Pru Plum ma 66 lat, ale mimo że nigdy nie wyszła za mąż i nie ma dzieci ani wnuków, wiedzie szczęśliwe, dostatnie życie, o jakim kiedyś mogła tylko pomarzyć. Jest właścicielką słynnej na całym świecie piekarni Plum Patisserie, mieszka w wygodnym, stylowo urządzonym mieszkaniu razem z kuzynką Milly i bratanicą Bobby, ma czas i pieniądze na przyjemności, niedostępne dla dziewczyny z East Endu, którą kiedyś była. Gdy na drodze Pru staje sir Christopher Heritage, owdowiały polityk, wygląda na to, że miłość w końcu zapukała do jej drzwi. Niewiele osób wie jednak, jakie sekrety z przeszłości skrywa panna Plum - ujawnienie ich może ją kosztować wszystko, na co tak ciężko pracowała, a co najgorsze, utratę Christophera. Czy w jej życiu sprawdzą się porzekadła, że prawda zawsze wychodzi na jaw, a miłość zwycięża wszystko?

Przyznajcie szczerze, jak często zdarza wam się czytać powieści, których bohaterowie nie mają od kilkunastu do trzydziestu paru lat? Mnie zdarza się to bardzo rzadko, ale absolutnie nie żałuję, że “Szczypta miłości” trafiła w moje ręce. Jestem oczarowana tą książką - fabułą, bohaterami, zakończeniem, i z niecierpliwością czekam na kolejną powieść pani Prowse, bo już wiem, że chcę przeczytać je wszystkie.

Jak na łasucha przystało, bardzo lubię czytać książki z jedzeniem w tle - wystarczy, że w opisie jest wzmianka o restauracji, kawiarni czy piekarni, a już jestem kupiona. Tak samo było i w tym przypadku. Takie powieści kojarzą mi się z ciepłymi, lekkimi czytadłami, z którymi można miło spędzić czas, ale raczej nie zapadają głębiej w pamięć. Książka Amandy Prowse pozytywnie mnie jednak zaskoczyła, bo mimo całego swojego uroku, humoru i opisów wypieków, od których aż ślinka cieknie (poważnie, nie czytajcie tej książki na diecie!), jest też poważniejsza i dojrzalsza, niż inne powieści tego typu, z którymi miałam styczność.


Autorka stworzyła szeroką gamę ciekawych postaci kobiecych, wśród których prym wiedzie duet Pru & Milly - praktycznie nieodłączne od dziecka kuzynki, które wspólnie poświęciły całe życie na spełnienie swojego marzenia o piekarni. Są dla siebie siostrami, wspólniczkami, współlokatorkami, najlepszymi przyjaciółkami i zawsze stoją za sobą murem, co nie przeszkadza im pieszczotliwie przezywać się nawzajem głupią krową i durną cielęciną ;). Trudno się nie zaśmiać albo chociaż nie uśmiechnąć, czytając ich dialogi. Na kartach książki poznajemy też radosną, roztrzepaną Bobby, oraz zahukaną Meg, o której nie mogę jednak za dużo napisać, żeby nie zdradzić istotnych części fabuły.  Christopher również przypadł mi do gustu ze swoją spontanicznością i romantyzmem. Chociaż nie jest ideałem i popełnił błędy, na szczęście umiał się do nich przyznać i naprawić je.

Sama postać Pru to materiał na tekst trzy razy dłuższy niż ten. Pokochałam tę bohaterkę za jej ciepło i dobroć, które zawsze okazywała innym, mimo trudnej przeszłości; za jej wewnętrzną siłę, która pomogła jej przejść przez życie z ciężkim brzemieniem na ramionach; za jej otwartość, determinację i miłość do swojej rodziny. Losy Pru skłaniają do rozmyślań, do czego zdolny jest człowiek, aby osiągnąć wymarzony cel, czy błędy przeszłości powinny determinować całą naszą przyszłość, czy miłość ma granicę wieku, a także pokazują, iż wbrew powiedzeniu, że rodziny się nie wybiera, czasem to nasze wybory, a nie więzy krwi czy sakramentalne “tak” wpływają na to, kogo zaliczamy do tego grona.

Powieść Amandy Prowse jest jak wspaniały tort, piękny z zewnątrz i pyszny wewnątrz, który jednak potrzebuje składników w odpowiednich proporcjach, aby mógł się udać Niczym mistrz sztuki cukierniczej, autorka wymieszała idealną ilość humoru i tragedii, słodyczy i goryczy, miłosnych uniesień i prozy codziennego życia, aż powstała wspaniała, wartościowa książka, idealna dla czytelniczek w każdym wieku.


“(...) życie zaczyna się wtedy, kiedy mu pozwolisz, nieważne, ile masz lat, dwadzieścia czy siedemdziesiąt. Życie to stan umysłu (...)”.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

4 komentarze:

  1. Na mnie również ta lektura wywarła bardzo pozytywne wrażenia i nie mogę doczekać się listopadowej nowości autorki :)

    Pozdrawiam
    http://booksandcatslover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem całe życie na diecie:))) i z olbrzymią chęcią przeczytam tą książkę.Bardzo mnie zachęciłaś.Poczułam,że jest to ciepła,smakowita historia,koło której nie można przejść obojętnie.Już zapisuje tytuł.
    Pozdrawiam.
    czytanestrony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to bardzo się cieszę, że udało mi się Ciebie zachęcić :) Miłej lektury!

      Usuń