poniedziałek, 14 maja 2018

Recenzja: Biuro M

Kilka dni temu swoją premierę miała kolejna powieść, napisana wspólnie przez Magdalenę Witkiewicz i Alka Rogozińskiego. Czy udało im się powtórzyć sukces "Pudełka z marzeniami"?



Tytuł: Biuro M
Autor: Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 9 maja 2018
Ilość stron: 360
Ocena: 8/10

Barbara, porzucona kolejno przez trzech narzeczonych - i to dla tej samej kobiety - przestaje wierzyć w miłość. Postanawia, że nigdy więcej nie wpuści do swojego życia żadnego mężczyzny, z małym futrzanym wyjątkiem w postaci kota Puszysława. Woli schować się za szarymi, bezkształtnymi ubraniami, niż po raz kolejny narazić się na zranienie. Wydawałoby się, że biuro matrymonialne to ostatnie miejsce, w którym Barbara powinna pracować, a jednak dziwnym zrządzeniem losu właśnie tam znajduje zatrudnienie. Wkrótce po niej diaboliczna szefowa zatrudnia także Jacka - życiowego nieudacznika, wylatującego z kolejnych posad szybciej, niż urząd pracy jest w stanie znajdować mu kolejne oferty. Chociaż ani Jacek, ani Barbara nie mają pojęcia o pracy w biurze matrymonialnym, o dziwo całkiem nieźle odnajdują się w nowym miejscu, a ich zajęcie dostarcza im więcej emocji, niż mogli się początkowo spodziewać. Czy jednak zawodowe łączenie ludzi w pary wystarczy, aby przywrócić Barbarze wiarę w miłość? I jak długo Jacek jest w stanie utrzymać się w jednej pracy, nie powodując przy tym katastrofy?

“Biuro M” to druga po “Pudełku z marzeniami” powieść duetu Witkiewicz & Rogoziński. Mam nadzieję, że nie ostatnia, bo pod względem stylu, humoru i pozytywnej energii, tych dwoje autorów pasuje do siebie niczym ciastko i dobra herbata, dostarczając przy tym równie przyjemnych wrażeń.

Akcja książki po raz kolejny rozgrywa się w Miasteczku - niewielkiej miejscowości, w której jednak sporo się dzieje. Nie mogło zabraknąć epizodów z udziałem tak lubianych przez czytelników postaci jak pani Wiesia (z jej słynnymi nalewkami ku zdrowotności, ma się rozumieć!) czy rezolutna Kalinka, której żaden dorosły nie jest w stanie przegadać. Ale to tylko małe wzmianki, a prym w “Biurze M” wiedzie grono całkiem nowych, świetnych postaci, które rozbawią was do łez.

Jacek, chociaż katastrofy trzymają się go jak rzep psiego ogona, obdarzony jest chłopięco-cielęcym urokiem i nawet, kiedy zachowuje się głupio (zwłaszcza w obecności płci przeciwnej), to trudno jest go nie lubić. Barbara jest bystrą, fajną babką, schowaną za maską zgorzkniałej starej panny, ale wraz z rozwojem akcji stopniowo ją zrzuca, dając się poznać od jaśniejszej strony. Krystyna, wiecznie otoczona chmurą papierosowego dymu właścicielka biura, ze swoim ciepłem i wrażliwością pasowałaby raczej na poganiacza niewolników w kamieniołomach albo managera w korporacji, niż na szefową jakiegokolwiek biznesu związanego z miłością i romantyzmem. Mieszankę wybuchową dopełniają wróżka Nasiha i zielarz Waldemar, prowadzący swoje zakłady w bezpośrednim sąsiedztwie biura Minerwa. Każdy bohater wnosi do powieści elementy komizmu, ale chyba najbardziej ubawiły mnie właśnie słowne przepychanki tych dwojga. Generalnie za najmocniejszy punkt “Biura M” uważam świetnie skonstruowane dialogi, naszpikowane humorem i mówiące o charakterze bohaterów o wiele więcej, niż najbardziej szczegółowe opisy.

Żadnemu z autorów nie można odmówić lekkości pióra, wspólnie stworzyli więc książkę, którą czyta się błyskawicznie i z ogromną przyjemnością. Zakończenie pozytywnie mnie zaskoczyło, bo chociaż fabuła zdawała się toczyć utartym od początku torem, to jednak pozostało w niej miejsce na odrobinę nieprzewidywalności. Państwo autorstwo miało ciekawy pomysł na powieść i myślę, że w pełni go wykorzystali, uzupełniając go o przejawiającą ich poczucie humoru narrację, wspomniane już dialogi, wartko płynącą akcję, różnorodnych bohaterów i, nieodzowny w tego typu literaturze, happy end. Żywię szczerą nadzieję, że nie było to ostatnie spotkanie z mieszkańcami Miasteczka, bo umieram z ciekawości, jakie jeszcze perypetie mogą spotkać tę niewielką, ale tak zróżnicowaną pod każdym względem społeczność.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Autorom i wydawnictwu Filia.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz