czwartek, 10 maja 2018

Recenzja: Bez serca

Wszyscy znamy historię Alicji w Krainie Czarów oraz postać bezlitosnej Królowej Kier, słynącej z zamiłowania do dekapitacji. Jednak czy zawsze taka była? A jeśli nie, to co sprawiło, że stała się zimna jak lód? Na te pytania spróbowała odpowiedzieć Marissa Meyer, tworząc własną wersję historii Królowej.



Tytuł: Bez serca
Autor: Marissa Meyer
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 28 czerwca 2017
Ilość stron: 511
Ocena: 8/10

Bohaterką “Bez serca” jest córka Markiza Skalistej Zatoki Żółwiowej, lady Catherine Pinkerton - urocza dziewczyna o dobrym sercu, pozbawiona typowego dla arystokracji snobstwa. Chociaż Król Kier wyraźnie okazuje jej swoje względy, Cath wcale nie pragnie zasiąść obok niego na tronie. Jej największym marzeniem nie jest miłość i zamążpójście, ale otwarcie wraz ze swoją przyjaciółką, Mary Ann, najlepszej cukierni w królestwie. Kiedy na jednym z królewskich balów Catherine poznaje Figla - nadwornego Jokera, żadne z nich nie spodziewa się, jak silne uczucie ich połączy. Czy jednak dziewczyna zdoła sprzeciwić się woli rodziców i pójść za głosem serca? Każda decyzja będzie mieć poważne konsekwencje, nie tylko dla pary zakochanych, ale i dla całego królestwa.

Marissę Meyer pokochały tysiące czytelników na całym świecie, za sprawą napisanej przez nią Sagi Księżycowej - serii futurystycznych wersji znanych baśni. Autorka udowodniła, że świetnie radzi sobie z tworzeniem nowych odsłon istniejących już historii, czego przykład dała również w “Bez serca”. Chociaż jest to jedna z tych książek, o których od początku wiemy, że nie mają szczęśliwego zakończenia, to jednak trudno jest oderwać się od lektury. Niczym wypadek samochodowy w zwolnionym tempie, obserwujemy wydarzenia, które doprowadziły Catherine na tron Królowej Kier i odmieniły ją bezpowrotnie.

Gdyby Lewis Carroll jeszcze żył i mógł przeczytać tę powieść, myślę, że nie byłby zawiedziony tym, w jaki sposób Marissa Meyer przedstawiła stworzoną przez niego Krainę Czarów. Autorce udało się oddać specyficzną atmosferę tego świata, pełnego absurdów, magii, dziwnych zjawisk i ciekawych stworzeń. W “Bez serca” spotykamy sporo postaci, znanych z jej literackiego pierwowzoru - Kota z Cheshire, Białego Królika, Marcowego Zająca, Króla Kier, jeszcze niestłamszonego przez władczą żonę,  czy jeszcze-nie-szalonego Kapelusznika, który odgrywa dużą rolę w całej historii. Meyer bardzo umiejętnie, bez przerysowań ani drastycznych zmian, tchnęła nowe życie i dodała głębi bohaterom, którzy już od ponad 150 lat znani są na całym świecie.


Mimo różnorodności postaci, niekwestionowaną królową powieści pozostaje Catherine. Naprawdę ciężko by było jej nie polubić, ma swój charakterek, ale przy tym jest ciepła, urocza i dobra - tym trudniej jest zaakceptować jej przemianę w okrutną władczynię. Zanim jednak to nastąpi, Cath przyjdzie zmagać się z oczekiwaniami jej rodziców, tak różnymi od tego, czego sama pragnie, niemożnością zrealizowania swoich marzeń, atakami Dżabbersmoka, a przede wszystkim z zakazanym uczuciem, które wywróci jej świat do góry nogami. Marissa Meyer wspaniale poprowadziła wątek miłosny pomiędzy Figlem i Cath - ekscytujący, pełen tłumionej namiętności, przyprawiony szczyptą magii, a przy tym niestety tragiczny, bez szans na szczęśliwe zakończenie.

Chociaż zazwyczaj wolę książki z happy endem, to jednak ani trochę nie żałuję czasu, poświęconego na lekturę “Bez serca”. Jest to niezwykle wciągająca, emocjonująca i świetnie napisana powieść, idealna dla fanów Alicji w Krainie Czarów. Pozostaje mieć nadzieję, że pani Meyer po ogromnym sukcesie Sagi Księżycowej nie spocznie na laurach, ale stworzy jeszcze wiele tak wspaniałych historii.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.


2 komentarze: