piątek, 10 marca 2017

Recenzja: Kruso

Przyznam szczerze, że niełatwo mi przychodzi pisanie tej recenzji, bo “Kruso” znacząco odbiega językowo i tematycznie od książek, które zazwyczaj czytam. Mam wrażenie, że moja wiedza historyczno-polityczna jest niewystarczająca, żeby móc w pełni zrozumieć tę książkę i oddać jej sprawiedliwość. Jeśli jednak jesteście ciekawi mojej subiektywnej opinii, zapraszam do dalszej lektury. 


Tytuł: Kruso
Autor: Lutz Seiler
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wydania: 1 marca 2017
Ilość stron: 384
Ocena: 5/10

“To jest Hiddensee, Ed, rozumiesz, hidden - ukryty? Wyspa jest kryjówką, wyspa jest miejscem, gdzie ludzie dochodzą do siebie, gdzie wracają w głąb siebie, to znaczy do natury, do głosu serca, jak mówił Rousseau.”


Lato 1989 roku, 24-letni student germanistyki - Edgar Bendler, chcąc uciec przed dotychczasowym życiem i traumatycznym wydarzeniem z przeszłości, trafia na wyspę Hiddensee. Tam znajduje schronienie i pracę w restauracji “U Klausnera”, tym samym dołączając do bardzo specyficznej kliki “espezetów”, czyli sezonowych pracowników zarobkowych. W swoim nowym miejscu pracy Ed poznaje nieformalnego przywódcę wyspy - opętanego ideą wolności, ekscentrycznego Aleksandra Krusowicza, zwanego przez wszystkich Krusem. Ed, samotny i zagubiony jak rozbitek, trafia pod skrzydła Krusa, z którym łączy go zamiłowanie do poezji i ból po stracie bliskiej kobiety. Wkrótce między mężczyznami nawiązuje się swoista przyjaźń, dając Edowi poczucie przynależności, którego tak bardzo mu brakowało. Ale nadchodzi jesień, a wraz z nią wydarzenia, które zmienią wszystko. 

“Ale jednej rzeczy nie zapominaj: wolność - ona istnieje. Otóż jest tutaj, na wyspie. (...) Tak, ona nas przyzywa, cholera, przyzywa jak ta cholerna syrena… I każdy słyszy coś dla siebie. (...) Ten zew brzmi jak obietnica, i wszyscy przybywają, i tu zaczyna się nasze zadanie, powaga naszej sprawy. (...) Przez trzy lub cztery dni wprowadzamy wszystkich, każdego w arkana wolności, i tworzymy w ten sposób wielkie grono wyznawców, wspólnotę wtajemniczonych. A to dopiero początek. Trzy dni tutaj, i mogą wracać na ląd, nikt nie musi uciekać, Ed! Nikt nie musi iść na dno. Po prostu mają ją w sobie: w głowie, w sercu, gdziekolwiek…”

Książka skupia się na temacie wolności, w wielu jej aspektach: politycznym, fizycznym, czy duchowym. Jedni przybywają na wyspę, aby nauczyć się odczuwać wewnętrzną wolność, niezależnie od warunków, w jakich żyją. Inni chcą zostawić za sobą hermetyczne Niemcy Wschodnie i  z wybrzeża Hiddensee próbują uciec do Skandynawii, najczęściej z tragicznym skutkiem. Ed natomiast ucieka przed samym sobą, własnymi wspomnieniami i na wyspie odnajduje swoje miejsce.

Jest to pierwsza powieść tego autora, wcześniej Seiler tworzył poezję, co ma wyraźny wpływ również na jego prozę. “Kruso” napisany jest bardzo lirycznym językiem, na pierwszy plan wysuwa się życie wewnętrzne głównego bohatera, jego przemyślenia, uczucia, przeplatane snami, wizjami, wyobrażeniami. Przyznam szczerze, że chwilami podczas lektury gubiłam się, co dzieje się naprawdę, a co tylko w głowie Eda. 

Muszę przyznać, że ani Ed, ani Kruso nie wzbudzili mojej sympatii, ich działania i sposób myślenia często były dla mnie po prostu niezrozumiałe. Myślę, że mężczyzna lepiej odebrałby tę książkę, na przykład ze względu na liczne nawiązania do seksualności głównego bohatera, które dla męskiego czytelnika zapewne byłyby czymś naturalnym, ale we mnie wywoływały pewien dyskomfort. Podobnie jak dziwne rytuały, praktykowane przez “espezetów” i przybyłych na wyspę “rozbitków”, jak nazywa przybyszy Kruso. Często odczuwałam niesmak podczas lektury, ale myślę, że opisane sytuacje obrazują, do czego gotów jest posunąć się człowiek, chcąc choć przez chwilę poczuć się wolnym.

Kruso” nie jest lekturą lekką i łatwą, i mam wrażenie, że osoba w moim wieku nie będzie w stanie jej tak naprawdę zrozumieć. Polecam ją zatem tym, którzy socjalizm, zamknięte granice i ogromną przepaść między wschodem i zachodem znają z pierwszej ręki, nie tylko z opowieści rodziców czy podręcznika do historii. 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.



1 komentarz:

  1. bardzo ciekawa fabuła, chętnie bym przeczytała :)
    Zapraszam serdecznie też do mnie, wróciłam na bloga :)
    obserwuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń