czwartek, 16 lutego 2017

Recenzja: Herbata z jaśminem

Mam słabość do książek z herbatą w tytule, więc kiedy zobaczyłam w bibliotece powieść Agnieszki Gil pt. “Herbata z jaśminem”, wypożyczyłam ją bez wahania, licząc na ciekawą i przyjemną lekturę. Ale jak nie powinno się oceniać książki po okładce, tak i po tytule…



Tytuł: Herbata z jaśminem
Autor: Agnieszka Gil
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2012
Ilość stron: 384
Ocena: 3/10

Herbata z jaśminem” przedstawia rok z życia siedemnastoletniej Martyny Kruk, nazywanej przez wszystkich Kurą. Dziewczyna nie ma łatwego życia, dorastając w rodzinie, w której pierwsze skrzypce gra alkohol. Martyna zmaga się z samotnością, poczuciem wyobcowania, nie potrafi nikomu zaufać, zbliżyć się do nowych koleżanek i kolegów z klasy. Chowa się za zasłoną czarnych ubrań i pozornej obojętności na wszystko dookoła. Czy komuś uda się przebić mur i dotrzeć do jej wnętrza, a może i serca? 

Była to jedna z tych książek, które aż proszą się o poczęstowanie ich oklepanym tekstem: “It’s not you, it’s me” - mam zasadniczy problem z przebrnięciem przez powieści, w których nie czuję ani odrobiny sympatii do głównych bohaterów (np. przeokropna Dziewczyna z pociągu). Chociaż sytuacja rodzinna Martyny w jakimś stopniu tłumaczy i usprawiedliwia jej zachowanie, nie zmienia to faktu, że Kura jest wredną, egoistyczną i często okrutną manipulantką. Bohaterów męskich, czyli potencjalnych chłopaków Martyny, mamy aż trzech, z czego tylko jeden wzbudza sympatię. Swoją drogą, już motyw trójkąta miłosnego jest wyświechtany i coraz bardziej irytuje czytelników, a tutaj mamy aż czworokąt, co zwyczajnie męczy. Pierwszy absztyfikant to Grzesiu - tak zwane “ciepłe kluchy”, który najchętniej nie odstępowałby Martyny na krok albo dałby się do niej przyszyć, jeśli tylko by mu na to pozwoliła. Drugi w kolejce to ekscentryczny Leon, któremu inwencji starczy tylko na to, żeby zabierać dziewczynę na wycieczki po mieście, tudzież w środku tygodnia porywać ją na narty, ale już nie na to, żeby wyznać jej miłość czy zrobić jakiś bardziej zdecydowany krok w tym kierunku. Trzeci to Maciek - starszy o kilka lat student, który pomaga Martynie w nauce i poi ją hektolitrami tytułowej herbatki. Niestety kandydat numer trzy to jedyny normalny okaz w tej menażerii. O dwóch pozostałych aż chciałoby się zaśpiewać razem z Danutą Rinn: “Gdzie ci mężczyźniiiii”...



Tak naprawdę jedyne, co mi się w tej książce podobało, to Wrocław. Sięgając po “Herbatę…” nie wiedziałam, że jej akcja dzieje się w tym mieście, więc było to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie, bo stamtąd właśnie pochodzę i bardzo mi Wrocławia brakuje. Dlatego chwilami czytanie tej książki było jak powrót do domu i spacer po dobrze mi znanych miejscach. 

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że “Herbata z jaśminem” z założenia nie ma być książką lekką i przyjemną, ze względu na tematykę, jaką porusza, mimo to zwyczajnie do mnie nie przemówiła. Niestety muszę przyznać, że bardzo się przy tej lekturze wynudziłam, a jedyne emocje, jakie we mnie wywołała, to przemożna chęć potrząśnięcia bohaterami, bo ich zachowanie było chwilami tak irytujące, że aż nienaturalne. 

Jeśli nie macie problemu z niesympatycznymi postaciami, to sięgnijcie po “Herbatę…” i sprawdźcie, czy Wam przypadnie ona do gustu. Dla mnie niestety okazała się rozczarowaniem.


   

10 komentarzy:

  1. Daruję sobie tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat z tą pozycją nie miałam jeszcze do czynienia, ale tak jak wspominałam na IG, bardzo cenię tę serię -- więc zachęcam, nie zniechęcaj się i wypróbuj inne powieści (bardzo polecam Annę Łacinę zwłaszcza!), jeśli lubisz prozę obyczajowo-rodzinno-młodzieżową :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak trafię w bibliotece na którąś powieść Anny Łaciny, to chętnie pożyczę i zobaczę, czy bardziej mi się spodoba :)

      Usuń
  3. Pierwszy raz o tej książce słyszą, pewnie bym po nią nigdy nie sięgnęła, no ale dobrze, że ostrzegasz :D. To zdecydowanie nie dla mnie. Wspominałaś o Dziewczynie z pociągu - przeczytałam jakieś 30 stron i utknęłam. Wrócę do tej książki może później, jednak od samego początku bohaterka mnie irytuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, strasznie ciężko czyta się książki z irytującymi bohaterami. A w Dziewczynie z pociągu wszyscy bohaterowie tacy są, do samego końca :/

      Usuń
  4. Jeżeli główni bohaterowie są z gatunku tych denerwujących, to sobie daruję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam różne opinie, jedna osoba nazwała główną bohaterkę sympatyczną, ale ja niestety tej cechy w niej nie dostrzegłam :D

      Usuń
  5. Podoba mi się graficzna strona tej serii :) A co do książki to nie przeszkadza mi, że bohaterowie nie są sympatyczni - to znaczy najważniejsze, żebym nie była wobec nich obojętna. Tutaj jednak fabuła mnie nie interesuje, więc książkę sobie odpuszczę :) Ale od jakiegoś czasu mam chęć na wspomniane wyżej przez Pyzę Wędrowniczkę książki Anny Łaciny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, że chyba już lepsza irytacja niż obojętność :) Trzeba sprawdzić tę Annę Łacinę :)

      Usuń