czwartek, 22 listopada 2018

Herbatka z książką: Być może kiedyś

Witam wszystkich!
Dzisiaj chcę podzielić się z Wami opinią o nowości z wydawnictwa Zysk, na wydanie której w Polsce czekałam długo, ale jak widać - doczekałam się! ;) Czy było warto? Sprawdźcie!


Tytuł: Być może kiedyś
Autor: Lauren Graham
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 5 listopada 2018
Ilość stron: 400

Nazwisko Lauren Graham może nie wzbudzać żadnych skojarzeń, ale jeśli dodać do tego: “Lorelai z Gilmore Girls” to myślę, że większość czytelników od razu skojarzy, o kogo chodzi. Tak, autorką powieści “Być może kiedyś” jest właśnie ta lubiana, wyrzucająca z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego aktorka. Kilka miesięcy temu miałam okazję przeczytać jej autobiograficzną książkę “Talking As Fast As I Can”, w której Graham cały rozdział poświęciła właśnie swojej pracy nad powieścią “Someday, Someday, Maybe”, która niedawno doczekała się polskiego wydania, nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka. Pomysł na książkę przyszedł jej do głowy pewnego dnia, kiedy siedząc w przyczepie po zakończonych zdjęciach do serialu zaczęła zastanawiać się, czy może już uznać, że odniosła sukces jako aktorka. To wywołało falę wspomnień z początkowego okresu jej kariery: niepewność, chwytanie się dorywczych prac, zastanawianie się, czy przypadkiem nie przyszedł już czas, żeby się poddać. Nie chciała pisać książki o sobie, ale uznała, że temat wielkich marzeń o karierze jest na tyle uniwersalny, że na tej podstawie można już stworzyć historię. Do tego dołożyła podpatrzone u innych młodych aktorów zjawisko wyznaczania sobie terminu, przed upływem którego muszą osiągnąć jakiś zawodowy sukces, w przeciwnym razie porzucają marzenie o aktorstwie - tak właśnie powstał zarys fabuły jej debiutanckiej powieści, którą udowodniła, że jest zdolną artystką w więcej niż jednej dziedzinie.

Bohaterką “Być może kiedyś” jest Franny Banks - młoda aspirująca aktorka, która zaraz po studiach przeniosła się do Nowego Jorku, dając sobie trzy lata na rozpoczęcie kariery. Poznajemy ją na początku stycznia 1995 roku, kiedy do wyznaczonego terminu zostało jej już tylko pół roku, a nie może jeszcze pochwalić się żadną znaczącą rolą, poza reklamą szkaradnych świątecznych swetrów. W końcu coś zaczyna ruszać z miejsca, ale Franny musi zdecydować, czy ważniejsza jest dla niej kariera, czy pozostanie sobą, nawet kosztem czegoś, co wydawałoby się spełnieniem marzeń.

Bardzo spodobało mi się umieszczenie akcji w latach 90. ubiegłego stulecia, bo są to czasy mojego dzieciństwa i ciągle jeszcze pamiętam dużo z tego okresu. Myślę, że wybór  tych lat nie był przypadkowy, ale autorka chciała przedstawić rzeczywistość, jaką sama znała na początku swojej aktorskiej kariery, wybrała się więc w podróż w czasie, zabierając ze sobą czytelników. Charakterystyczna moda i fryzury, “Przyjaciele” u szczytu popularności, kasety wideo, budki telefoniczne, bo mało kto miał wtedy telefon komórkowy - wszystko to tworzy niepowtarzalny klimat lat 90. i cieszę się, że za sprawą tej książki mogłam do nich na chwilę wrócić.

Chociaż Lauren Graham żyje z show biznesu, nie gloryfikuje go, ale przedstawia go takim, jakim jest, z jego blaskami i cieniami. Na przykładzie losów Franny widzimy, że jest to naprawdę ciężki kawałek chleba i bardzo trudno jest wybić się na tyle, żeby osiągnąć sukces w zawodzie aktora, a jeszcze trudniej jest nie zagubić przy tym samego siebie. Na każdego, kto próbuje swoich sił w tym przemyśle, czeka mnóstwo pułapek, często wymaga się od niego kompromisów, wychodzenia ze swojej strefy komfortu, a nawet działania wbrew własnym przekonaniom. Aktorstwo wymaga więc nie tylko talentu, zaangażowania i determinacji, ale też umiejętności dokonywania dobrych wyborów.

Przed wieloma takimi wyborami musiała stanąć nasza bohaterka - Franny, którą polubiłam praktycznie od pierwszej strony. Nie jest jedną z tych wyidealizowanych postaci, ale chociaż nie brak jej aktorskiego talentu, to przy tym jest po prostu normalna - brakuje jej pewności siebie, ma kompleksy, lubi śmieciowe jedzenie, zdarza jej się zrobić z siebie idiotkę i bynajmniej nie każde jej przedsięwzięcie kończy się sukcesem, ale przy tym ma świetne poczucie humoru i jest gotowa ciężko pracować, żeby spełnić swoje marzenia. Myślę, że wiele czytelniczek odnajdzie w niej cząstkę siebie. Czytając tę powieść towarzyszymy Franny przez pół roku, które pozostało jej do wyznaczonego sobie deadline’u na rozkręcenie kariery aktorskiej. Chociaż teoretycznie wie, czego chce, w praktyce z każdym krokiem w stronę wymarzonej kariery coraz bardziej się gubi i traci część siebie. Potrzebuje stałego wsparcia ze strony bliskich, żeby wrócić na właściwe tory, ale na szczęście ma świetną przyjaciółkę i współlokatora, którzy są jej największymi fanami i zawsze stoją po jej stronie, co czasem oznacza też powiedzenie jej gorzkiej prawdy.

Chociaż autorka twierdzi, że powieść nie jest autobiograficzna, to jednak trudno nie zauważyć pewnych podobieństw między Franny a Lauren, zwłaszcza po lekturze “Talking As Fast As I Can” - obie po studiach przeniosły się do Nowego Jorku i zamieszkały na Brooklynie, obie próbując swoich sił w zawodzie aktorki równocześnie chwytały się różnych dorywczych prac, jak kelnerowanie czy catering, obie prowadziły zapiski w popularnym wtedy organizerze marki Filofax, a po opisie wyglądu fizycznego Franny nie jestem w stanie wyobrażać jej sobie inaczej, niż tylko jako młodą Lauren Graham. Tak więc chociaż ściśle rzecz biorąc Franny nie jest alter ego Lauren, to jednak autorka wyraźnie przelała w swoją bohaterkę część siebie, swojej osobowości, poczucia humoru i doświadczeń.

Lekki, pełen humoru i przenikliwych spostrzeżeń styl Lauren Graham, który pokochałam w jej drugiej, choć dla mnie pierwszej książce, jest obecny również w “Być może kiedyś”. Chociaż ta powieść to fikcja literacka, to jednak nie brakuje w niej autentyczności, wnikliwych obserwacji na temat świata show biznesu i świata w ogóle, czy po prostu prawdy, bez upiększania i wybielania rzeczywistości. Dodatkowym smaczkiem są kartki z wspomnianego wyżej organizera Franny, zawierające jej notatki o spotkaniach, castingach i zadaniach do wykonania, małe rysuneczki i próby podpisu, na czas kiedy już będzie sławna i będzie musiała składać autografy. Bardzo lubię takie dodatki w książkach, dzięki nim są one oryginalniejsze i bardziej zapadają w pamięć.

Lauren Graham, bazując na własnych doświadczeniach, stworzyła uniwersalną opowieść o pogoni za marzeniami, uczeniu się na własnych błędach i o tym, jak ważne jest, aby pozostać sobą w każdej sytuacji. Polecam serdecznie, nie tylko fanom “Gilmore Girls”!

Herbaciana ocena:



Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz