wtorek, 28 maja 2019

Herbatka z książką: Morderca na plebanii

Pozostajemy w morderczych klimatach ;) Po Morderstwie w sądzie przyszedł czas na Mordercę na plebanii. Obiecuję, że kolejna Herbatka z książką nie będzie dotyczyć Zabójcy w spożywczaku, ale dzisiaj jeszcze zachęcam Was do przyjrzenia się powieści, o której opowiadam, bo naprawdę warto się z nią zapoznać!



Tytuł: Morderca na plebanii
Autor: Karolina Morawiecka
Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 24 kwietnia 2019
Ilość stron: 320

Kto powiedział, że rozwiązywanie zagadek kryminalnych i tropienie złoczyńców to zadanie tylko dla policji? Kiedy w Wielmoży umiera starsza pani, nikt nie widzi w jej śmierci niczego podejrzanego - ot, wiek i choroba zebrały swoje żniwo. Pozostawiony przez zmarłą list wskazuje jednak, że znała tożsamość człowieka, który przed laty popełnił morderstwo, co stawia jej śmierć w zupełnie innym świetle. Pani Karolina Morawiecka – wdowa po aptekarzu, mająca już na swoim koncie jeden detektywistyczny sukces, postanawia rozwiązać zagadkę, w czym pomaga jej energiczna zakonnica, siostra Tomasza. Wspólnie muszą przyjrzeć się czterem sprawom z ostatniego dwudziestolecia. Chociaż wszystkie zostały uznane za nieszczęśliwe wypadki, któraś z nich tak naprawdę była zabójstwem z zimną krwią. Kto okaże się sprytniejszy: morderca czy niecodzienny duet detektywek?

“Morderca na plebanii” to kontynuacja “Śledztwa od kuchni”, w którym Karolina Morawiecka (dla rozróżnienia dalej nazywana Autorką) powołała do życia postać Karoliny Morawieckiej – wdowy ze Skały, obdarzonej sprytem, talentem kulinarnym i ego dorównującym jej okazałej tuszy. Chociaż nie miałam jeszcze okazji przeczytać pierwszej części (czego bardzo żałuję, ale z pewnością nadrobię zaległości!), to nie przeszkadzało mi to w odbiorze drugiej. Co prawda w tekście pojawia się sporo nawiązań do osób i zdarzeń, które czytelnicy poznali już w “Śledztwie od kuchni”, ale bez zdradzania istotnych elementów fabuły czy zakończenia, więc spokojnie można zacząć od tej części, która szybciej wpadnie wam w ręce.

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to jak cudownie ta powieść jest napisana! Autorka posługuje się charakterystycznym stylem, równocześnie bardzo literackim, jak i mocno humorystycznym, z mnóstwem nawiązań do literatury. Z okładki dowiadujemy się, że Autorka jest doktorem nauk humanistycznych i muszę przyznać, że bardzo to widać w tekście – ewidentnie tę książkę pisała osoba, dla której literatura nie jest tylko hobby, ale sposobem na życie. Zdaję sobię sprawę, że nie każdemu przypadnie do gustu taki styl (mam wrażenie, że im prościej książka jest napisana, tym więcej zdobywa oddanych czytelników…), ale ja byłam zachwycona!


Kolejna rzecz, o której trzeba wspomnieć, to wspaniali bohaterowie, oczywiście z Karoliną Morawiecką na czele – pod względem wieku zbliżoną do panny Marple, ale tuszą, zamiłowaniem do dobrej kuchni i kompletnym brakiem skromności przypominającą raczej Herculesa Poirot. Jeśli myśląc o pani Karolinie wyobrażacie sobie sympatyczną staruszkę, to nie moglibyście bardziej się mylić – nasza główna bohaterka jest wredna, próżna, święcie przekonana o własnym geniuszu i zawsze musi grać pierwsze skrzypce. Nie można jej jednak odmówić sprytu, biegłości w sztuce podstępu, a także w sztuce kulinarnej – nie radzę czytać tej powieści z pustym żołądkiem! Mimo jej wad, pani Morawiecka jest postacią tak komiczną, wręcz karykaturalną, że nie mogłam jej nie polubić. W swoim pretendowaniu do wyższej klasy społecznej bardzo przypominała mi Hiacyntę Bucket z brytyjskiego serialu Co ludzie powiedzą, obie panie łączy też kompletna nieświadomość, jak reaguje na nie otoczenie. Towarzyszącą pani Karolinie siostra Tomasza, zakonnica o feministycznych poglądach, nieraz musiała uruchomić ogromne pokłady cierpliwości i opanowania, w starciu z dominującą osobowością swojej wspólniczki.

Jak powieść Karoliny Morawieckiej wypadła na tle swojego gatunku? Okładka obiecuje nam “klasyczną powieść kryminalną”, co od razu budzi skojarzenia z Agathą Christie. Aż tak dobrze niestety nie było, mordercę można odgadnąć dość wcześnie, ale za to po drodze Autorka serwuje nam kilka zmyślnych zwrotów akcji, zasiewając jednak ziarno niepewności. Dodatkowym atutem powieści jest to, że nasz detektywistyczny duet (budzący lekkie skojarzenia z Flipem i Flapem, choć pani Karolina-bohaterka obraziłaby się śmiertelnie za takie porównanie!) pracuje równocześnie nie nad jedną, ale czterema sprawami, co zwiększa grono podejrzanych i daje naszym bohaterkom więcej możliwości do wykazania się pomysłowością i zdolnością dedukcji.

Zazwyczaj przez przewidywalne zakończenie kryminały bardzo tracą w moich oczach, ale w przypadku “Mordercy na plebanii” lektura dostarczyła mi tyle radości, że nie mam serca znacząco obniżyć jej oceny. Było zabawnie, wciągająco i smakowicie – zarówno miłośnik kulinarnych doznań, jak i ten, kto wyżej ceni sobie ucztę literacką, znajdą w tej powieści coś dla siebie.

Herbaciana ocena:

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Lira.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz