wtorek, 3 lipca 2018

Recenzja: Niedźwiedź i słowik

Dzisiaj parę słów o książce, która premierę miała już jakiś czas temu, więc większość z Was zapewne już o niej słyszała lub ją czytała. Do morza recenzji dorzucę jednak i moją - może kogoś zachęci do sięgnięcia po tę powieść :)



Tytuł: Niedźwiedź i słowik
Autor: Katherine Arden
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 18 kwietnia 2018
Ilość stron: 448
Ocena: 8/10

W głębi średniowiecznej Rusi, choć i tam dotarło już prawosławne chrześcijaństwo, stare pogańskie wierzenia ciągle są głęboko zakorzenione w świadomości społeczeństwa. Co prawda dla większości duszki domowe, rusałki, wodniki i inne fantastyczne stworzenia to tylko bajki dla dzieci, ale bywają jeszcze ludzie, obdarzeni darem (lub przekleństwem) aby je widzieć. Jedną z takich osób jest nastoletnia Wasilisa Pietrowna, która wbrew religijnemu terrorowi, narzucanemu całej wiosce przez młodego, ale surowego popa, walczy, aby utrzymać domowe bóstwa przy życiu. Wie, że w lesie czai się pradawne zło, które już zaczyna zbierać żniwo wśród mieszkańców pobliskich wsi. Wasia, chociaż obdarzona odziedziczoną po matce mocą, nie jest w stanie sama zatrzymać tego, co nadchodzi. Czy w odrzucanym przez nową wiarę świecie legend i baśni znajdzie sprzymierzeńców?

Ze względu na to, że studiowałam filologię rosyjską, swego czasu interesowałam się kulturą, językiem i baśniami Rosji. Nie mogłam więc przejść obojętnie wobec książki, która zawiera wszystkie te trzy elementy, a do tego ciągle widywałam ją na zagranicznych profilach książkowych. Często bywa tak, że to, co popularne, wcale nie musi być dobre, ale na szczęście w tym wypadku absolutnie się nie zawiodłam.

Już od pierwszych stron książka uwodzi cudownym klimatem rosyjskich baśni. Chociaż Katherine Arden jest Amerykanką, przez pewien czas mieszkała i studiowała w Moskwie, co pozwoliło jej poznać lokalny język i kulturę. W “Niedźwiedziu i słowiku” widać wielki szacunek do kraju, w którym autorka postanowiła umieścić akcję swojej powieści - do jego historii, ówczesnych realiów, folkloru i zwyczajów. Było to dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem, bo nie każda amerykańska pisarka może poszczycić się tym samym - kto czytał Trylogię Grisza, ten wie, o czym mówię.

Baśniowy klimat jest z pewnością jednym z głównych atutów tej powieści, ale składa się na niego wiele elementów, o których należy wspomnieć. Przede wszystkim język - piękny, plastyczny, malujący kolejne karty opowieści niczym pociągnięcia pędzla na płótnie. Nie wiem, jak książka brzmi w oryginale, ale polskie tłumaczenie wyszło wspaniale. Zresztą wydaje mi się, że ze względu na nasze wspólne słowiańskie korzenie, powieść o średniowiecznej Rusi lepiej i naturalniej będzie brzmiała po polsku niż po angielsku.

Kolejnym elementem są bohaterowie, z dziką, nieposkromioną Wasilisą na czele. Chociaż ciągle jest bardzo młoda, bije z niej wewnętrzna siła i odwaga. Zamiast zajmować się domowymi obowiązkami, woli jeździć konno, włóczyć się po lesie i spędzać czas ze swoimi przyjaciółmi, widocznymi tylko dla niej i jej fanatycznie religijnej macochy. Wasi daleko do potulnej, pobożnej i gotowej do zamążpójścia dziewczyny, którą chciałaby w niej widzieć jej rodzina i pop Konstanty. Postać duchownego również warta jest wzmianki - wbrew swojej woli zesłany w głusz, pop podejmuje ostrą walkę ze starymi wierzeniami i zabobonami, próbując jednak zbliżyć ludzi do Boga nie miłością, ale wzbudzając w nich lęk. Dla mnie wątek ten był o tyle ciekawy, że z biblijnego punktu widzenia nie ma żadnej różnicy pomiędzy wiarą w bożki domowe, a oddawaniem czci ikonom. Do tego duchowny wcale nie jest idealnym Bożym sługą, za jakiego chciałby uchodzić - zmaga się z pychą i grzesznymi pragnieniami własnego ciała, co tylko czyni go jeszcze bardziej szorstkim i nieustępliwym.

Poza wymienionymi bohaterami, autorka wprowadziła też wiele interesujących postaci pobocznych, łącznie ze sporą gromadą baśniowych stworzeń, rodem z rosyjskiego folkloru. Na kartach powieści spotkamy domowika - stworka opiekującego się domem, waziłę - ducha stajni, rusałki, wodniki, cudowne rumaki, a także samego króla zimy i śmierci - Morozkę, oraz jego największego wroga, zagrażającego też światu ludzi.

“Niedźwiedź i słowik” to przepięknie napisana, mroczna baśń, zdecydowanie nie z gatunku tych, które czytamy dzieciom na dobranoc. Nie tylko niesamowicie wciąga, ale też pozwala zakochać się w bogatej kulturze naszych wschodnich sąsiadów, a nawet poznać trochę ich języka. Z czystym sumieniem polecam wszystkim tę powieść, a sama z niecierpliwością czekam na kolejny tom przygód Wasilisy.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Muza.


2 komentarze:

  1. Uwielbiam elementy folkloru w książkach! Zdecydowanie przeczytam!

    Pozdrawiam!
    recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.co

    OdpowiedzUsuń