piątek, 6 października 2017

Recenzja: Żniwiarz. Czerwone słońce

Kto czytał pierwszą część "Żniwiarza", ręka do góry! Dzisiaj mam dla Was recenzję drugiego tomu, który niedawno trafił na półki księgarń. Zapraszam do lektury :)



Tytuł: Żniwiarz. Czerwone słońce
Autor: Paulina Hendel
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 27 września 2017
Ilość stron: 431
Ocena: 7,5/10

Magda powróciła w nowym ciele i, ku zaskoczeniu wszystkich, stała się żniwiarzem, chociaż nikt nie jest w stanie tego wytłumaczyć. Pomijając zwykłe obowiązki, związane z nowym “zawodem”, głównym celem dziewczyny jest odnaleźć Pierwszego i odesłać go z powrotem do Nawii, mszcząc się za to wszystko, co zrobił jej prawie rok wcześniej. Nie tylko Magda pała żądzą zemsty - również Mateusz nie potrafi zapomnieć o wydarzeniach w Wiatrołomie, których był mimowolnym uczestnikiem. I chociaż najchętniej nigdy więcej nie oglądałby na oczy ani Magdy, ani Feliksa, wbrew sobie wraca do ich miasta i przyłącza się do poszukiwań. W międzyczasie jednak całej trójce przyjdzie zmierzyć się z masą nawich, silniejszych niż kiedykolwiek, a także z największą zmorą ze wszystkich - ciotką Janiną, siostrą zmarłej cioci Jadzi, czyhającą na jej spadek w postaci nieistniejących rodowych sreber oraz istniejącego, ale zamieszkałego przez Feliksa i Magdę domu. Przygotujcie się na jeszcze więcej akcji, więcej krwiożerczych istot, ale i więcej humoru.

Tą powieścią Paulina Hendel powróciła na literacką scenę, może nie jako żniwiarz, ale za to w wielkim stylu. Chociaż w stosunku do pierwszej części tej serii miałam mieszane uczucia, to z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że druga naprawdę bardzo mi się spodobała. Tym razem autorce udało się uniknąć pewnej chaotyczności i przewidywalności, które w jakimś stopniu psuły mi lekturę “Pustej nocy” - książka była wciągająca, akcja posuwała się szybko, a kartki przewracały się praktycznie same.

“Czerwone słońce” rozpoczyna się w momencie, w którym skończył się pierwszy tom, łatwo jest więc na nowo zanurzyć się w stworzonym przez panią Hendel świecie. Znowu spotykamy się z dobrze nam znanymi postaciami, choć trochę już innymi. Po raz pierwszy poznajemy prawdziwego Mateusza, a Magdzie udziela się charakter dziewczyny, po której odziedziczyła nowe ciało - powiem tylko, że aniołkiem to ona nie była. Jedna rzecz, która w związku z tym trochę mi zgrzytała, to że kilkakrotnie pojawiły się w tekście wypowiedzi, jakoby Magda w swoim oryginalnym wcieleniu była taką sympatyczną osobą, ale ja zapamiętałam ją raczej jako rozpuszczoną, trochę dziecinną i dość wredną, przez co niespecjalnie odczułam rzekomą zmianę w jej zachowaniu. Ciekawie jednak było obserwować, jak rozwijają się jej nowe, choć tak naprawdę pierwsze, relacje z Mateuszem. Nie zabrakło też słownych przepychanek między Feliksem a Magdą, tak typowych dla tej dwójki.  


Jak już mowa o postaciach, to bardzo ciekawym dodatkiem, przydającym też powieści sporo humoru, była ciotka Janina i jej dwóch jakże uroczych wnuków - typowych karków, parających się szeroko rozumianą działalnością przestępczą, ale drżących ze strachu przed własną babcią. Kilka razy roześmiałam się na głos, czytając ich komentarze.

Ponieważ czytelnicy znają już świat żniwiarzy i nawich, w drugiej części “Żniwiarza” miejsce informacji, wyjaśnień i ogólnego wprowadzenia zajmuje akcja, dzięki czemu nikomu nie grożą zawroty głowy od natłoku nowych nazw i istot. Tych, którzy chętnie poznali słowiańskie wierzenia w “Pustej nocy” uspokoję jednak, że w drugiej części również mamy okazję zapoznać się z nowymi stworami i niektórymi mocno obrzydliwymi zwyczajami naszych praprzodków.

Generalnie klimat, za który czytelnicy pokochali pierwszy tom, pozostał bez zmian, za to znacznie poprawiła się jakość tekstu. Ciągle główny wątek, czyli Pierwszy i niebezpieczeństwa z nim związane, przeplatany jest polowaniami na różnych nawich, ciężko jest więc nudzić się podczas lektury. Widać też, że autorka wprowadziła pewne postacie i wątki, które nie miały istotnego znaczenia dla drugiego tomu, więc możemy spodziewać się ich rozwinięcia w kolejnej części: “Trzynastym księżycu”. Po zakończeniu, jakie zafundowała nam pani Paulina, bardzo ubolewam, że trzeciego tomu nie ma jeszcze w księgarniach ;) Pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość i wytrzymać do grudnia, na kiedy zapowiadana jest premiera. A Was już teraz zachęcam do zapoznania się z “Czerwonym słońcem” - warto!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.


6 komentarzy:

  1. Ja nie czytalam zadnej czesci, ale bardzo bym chciala i wiem, ze to swietne ksiazki :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że warto, na pewno jedna z najoryginalniejszych polskich serii YA :)

      Usuń
  2. Tyle słyszałam o tej książce,że w końcu kupiłam ją i grzecznie czeka w kolejce.Jestem jej bardo ciekawa.
    czytanestrony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chciałabym sięgnąć po obie części, jednak czasu ostatnio coraz mniej :( Ale jeśli tylko będę miała okazję, to z wielką chęcią przeczytam :D

    Obsession With Books

    OdpowiedzUsuń