Dzisiaj coś dla fanów młodzieżowej fantastyki i Egiptu: opinia o powieści, która łączy w sobie wszystkie cechy literatury YA z egipską mitologią. Zapraszam!
Tytuł: Przebudzeni (#1 Strażnicy gwiazd)
Autor: Colleen Houck
Wydawnictwo: We Need YA
Data wydania: 16 stycznia 2019
Ilość stron: 488
Starożytny Egipt. Troje książąt zostaje złożonych w ofierze, aby powstrzymać Seta, boga chaosu. Od tej pory co tysiąc lat powracają do życia, aby ponownie wypełnić rytuał i zapewnić światu ochronę. Kiedy najpotężniejszy z nich - Amon, budzi się w XXI wieku, ku swojemu zdziwieniu odkrywa, że nie znajduje się w Egipcie, ale w oddalonym o tysiące kilometrów nowojorskim muzeum. W dodatku zniknęły jego urny kanopskie, bez których nie jest w stanie wrócić do pełni sił i musi znaleźć człowieka, od którego będzie mógł czerpać energię. Właśnie tam, w zakurzonej muzealnej sali, trafia na Lilianę Young - 17-letnią dziewczynę z bogatego domu, cierpiącą na syndrom złotej klatki. Choć Lily z trudem przychodzi uwierzenie w historię Amona, daje się wciągnąć w wir przygody i wyrusza razem z nim do Egiptu, aby odnaleźć jego braci i dopełnić ceremonii. Misja okazuje się być jednak znacznie bardziej niebezpieczna niż zakładali - ktoś stara się powstrzymać braci, a potężne zło czai się tuż za rogiem. Czy zwykła śmiertelniczka jest w stanie zmienić bieg wydarzeń?
“Przebudzeni” otwierają nową serię Colleen Houck: Strażnicy gwiazd, którą autorka powróciła na rynek wydawniczy po sukcesie czterotomowego cyklu Klątwa Tygrysa. Tym razem porzuciła mitologię hinduską na rzecz egipskich wierzeń, co z pewnością dodało książce oryginalności, jako że niezbyt często spotyka się mity z tej części świata w fantastyce młodzieżowej. Ciężko mi ocenić, ile z przedstawionych motywów faktycznie funkcjonuje w kulturze Egiptu, a ile powstało w wyobraźni autorki, ale trzeba przyznać, że zgrabnie wplotła je w fabułę swojej powieści.
Narratorką jest Lily - nowojorska nastolatka, która z pozoru ma wszystko: pieniądze, rodzinę, pozycję społeczną, urodę, ale brakuje jej wolności, możliwości wyboru własnej ścieżki, zamiast ślepo wypełniać oczekiwania rodziców, dla których często jest pionkiem w grze wpływów i pozorów. Lily jest przenikliwą obserwatorką, lubi planować i analizować, twardo stąpa po ziemi, ale kiedy na jej drodze staje Amon, dziewczyna odkrywa, że nie wszystko da się logicznie wytłumaczyć. Po raz pierwszy pozwala sobie samej zdecydować, czego pragnie, co oznacza wyjazd do Egiptu, aby pomóc księciu w wypełnieniu jego misji, a z czasem rodzi również pragnienia zupełnie innego rodzaju. Nie mogę powiedzieć, żebym od początku darzyła postać Liliany szczególną sympatią, irytowała mnie już od pierwszych stron, twierdząc, że nie jest snobką, ale jednak podkreślając swoje drogie ciuchy czy przywileje, z jakich korzysta. Choć potem pokazuje, że drzemią w niej spore pokłady odwagi i poświęcenia, to jednak często zachowuje się jak typowa nastolatka przeżywająca pierwszą miłość, co bywa denerwujące, zwłaszcza kiedy wręcz narzuca się Amonowi. Wraz z rozwojem akcji polubiłam ją trochę bardziej, ale z pewnością nie trafi do grona moich ulubionych bohaterek.
Amon jest o tyle ciekawą postacią, że dzięki niemu możemy spojrzeć na współczesny świat oczami kogoś żywcem wyjętego z innej epoki, kto nigdy nie słyszał o prądzie, samolotach czy telefonach. Jak na księcia, obdarzonego magicznymi mocami, mało w nim arogancji i poczucia wyższości - w stosunku do Lily jest opiekuńczy i traktuje ją z szacunkiem, nie tylko ze względu na energię, którą od niej czerpie. Ciąży na nim ogromne poczucie odpowiedzialności i jest gotów na najwyższe poświęcenie, żeby wypełnić swoje zadanie, nawet kosztem własnego szczęścia. Jak przystało na bohatera powieści YA, oczywiście jest zabójczo przystojny, o czym Lily nie omieszkuje nam przypominać przy każdej możliwej okazji.
I tu właśnie dochodzę do momentu, kiedy muszę wspomnieć o tym, co mi w tej książce przeszkadzało, poza oczywistą niedojrzałością Lily. Przede wszystkim czytając “Przebudzonych” miałam wrażenie, że to wszystko już było: nastolatka poznaje księcia, władającego ponadnaturalnymi mocami i decyduje się pomóc mu w odnalezieniu brata i wykonaniu trudnej misji. Razem z nim wyjeżdża do dalekiego kraju, gdzie czeka na nich wiele niebezpieczeństw i stworów nie z tego świata. Między parą bohaterów rodzi się uczucie, które jednak nie ma szans na szczęśliwe zakończenie. Pomaga im starszy człowiek, posiadający ogromną wiedzę o kulturze i mitologii kraju, do którego się udali. Pojawia się również brat bohatera, który z miejsca zaczyna podrywać bohaterkę. Czytałam już coś takiego, miało tytuł “Klątwa tygrysa” i zostało napisane przez tę samą autorkę. Rozumiem powtórzenie jednego-dwóch motywów, ale tych podobieństw było po prostu za dużo. Oczywiście tam przedstawiona była kultura Indii, tutaj Egiptu, ale i tak trudno jest pozbyć się wrażenia kopiuj-wklej. Druga sprawa, to czy naprawdę każdy męski bohater, łącznie z czarnym charakterem, musi pożądać głównej bohaterki, nawet kiedy jest brudna, poraniona i śmierdząca? Im więcej czytam powieści z nurtu YA, tym bardziej irytują mnie oklepane motywy takie jak ten. Nic by się też nie stało, gdyby choć jeden z trzech książąt był przeciętnej urody, a nie każdy piękny jak z żurnala. Kolejna rzecz, to przewidywalność fabuły - mało jest w niej niespodziewanych zwrotów akcji, wszystko toczy się według schematu. Nie potrafię powiedzieć, czy to wrażenie wywołała we mnie znajomość “Klątwy tygrysa”, czy dla kogoś, kto po raz pierwszy spotka się z twórczością Houck, ta sztampowość będzie równie oczywista.
Czego by jednak nie powiedzieć, to tę powieść czyta się całkiem szybko i przyjemnie, bo pomimo swoich niedoskonałości naprawdę potrafi wciągnąć. Houck ma lekki styl i ciekawie uzupełnia fabułę elementami egipskiej mitologii. Postacie mają swoje wady, ale podobała mi się chemia między nimi i rozwój ich relacji. I chociaż nie wiem jeszcze, czy zdecyduję się sięgnąć po kolejny tom, to myślę, że mogę polecić tę powieść tym, którzy lubią książki z wątkiem paranormal romance i nie przeszkadzają im popularne w tego typu literaturze motywy.
Herbaciana ocena:
Starożytny Egipt. Troje książąt zostaje złożonych w ofierze, aby powstrzymać Seta, boga chaosu. Od tej pory co tysiąc lat powracają do życia, aby ponownie wypełnić rytuał i zapewnić światu ochronę. Kiedy najpotężniejszy z nich - Amon, budzi się w XXI wieku, ku swojemu zdziwieniu odkrywa, że nie znajduje się w Egipcie, ale w oddalonym o tysiące kilometrów nowojorskim muzeum. W dodatku zniknęły jego urny kanopskie, bez których nie jest w stanie wrócić do pełni sił i musi znaleźć człowieka, od którego będzie mógł czerpać energię. Właśnie tam, w zakurzonej muzealnej sali, trafia na Lilianę Young - 17-letnią dziewczynę z bogatego domu, cierpiącą na syndrom złotej klatki. Choć Lily z trudem przychodzi uwierzenie w historię Amona, daje się wciągnąć w wir przygody i wyrusza razem z nim do Egiptu, aby odnaleźć jego braci i dopełnić ceremonii. Misja okazuje się być jednak znacznie bardziej niebezpieczna niż zakładali - ktoś stara się powstrzymać braci, a potężne zło czai się tuż za rogiem. Czy zwykła śmiertelniczka jest w stanie zmienić bieg wydarzeń?
“Przebudzeni” otwierają nową serię Colleen Houck: Strażnicy gwiazd, którą autorka powróciła na rynek wydawniczy po sukcesie czterotomowego cyklu Klątwa Tygrysa. Tym razem porzuciła mitologię hinduską na rzecz egipskich wierzeń, co z pewnością dodało książce oryginalności, jako że niezbyt często spotyka się mity z tej części świata w fantastyce młodzieżowej. Ciężko mi ocenić, ile z przedstawionych motywów faktycznie funkcjonuje w kulturze Egiptu, a ile powstało w wyobraźni autorki, ale trzeba przyznać, że zgrabnie wplotła je w fabułę swojej powieści.
Narratorką jest Lily - nowojorska nastolatka, która z pozoru ma wszystko: pieniądze, rodzinę, pozycję społeczną, urodę, ale brakuje jej wolności, możliwości wyboru własnej ścieżki, zamiast ślepo wypełniać oczekiwania rodziców, dla których często jest pionkiem w grze wpływów i pozorów. Lily jest przenikliwą obserwatorką, lubi planować i analizować, twardo stąpa po ziemi, ale kiedy na jej drodze staje Amon, dziewczyna odkrywa, że nie wszystko da się logicznie wytłumaczyć. Po raz pierwszy pozwala sobie samej zdecydować, czego pragnie, co oznacza wyjazd do Egiptu, aby pomóc księciu w wypełnieniu jego misji, a z czasem rodzi również pragnienia zupełnie innego rodzaju. Nie mogę powiedzieć, żebym od początku darzyła postać Liliany szczególną sympatią, irytowała mnie już od pierwszych stron, twierdząc, że nie jest snobką, ale jednak podkreślając swoje drogie ciuchy czy przywileje, z jakich korzysta. Choć potem pokazuje, że drzemią w niej spore pokłady odwagi i poświęcenia, to jednak często zachowuje się jak typowa nastolatka przeżywająca pierwszą miłość, co bywa denerwujące, zwłaszcza kiedy wręcz narzuca się Amonowi. Wraz z rozwojem akcji polubiłam ją trochę bardziej, ale z pewnością nie trafi do grona moich ulubionych bohaterek.
Amon jest o tyle ciekawą postacią, że dzięki niemu możemy spojrzeć na współczesny świat oczami kogoś żywcem wyjętego z innej epoki, kto nigdy nie słyszał o prądzie, samolotach czy telefonach. Jak na księcia, obdarzonego magicznymi mocami, mało w nim arogancji i poczucia wyższości - w stosunku do Lily jest opiekuńczy i traktuje ją z szacunkiem, nie tylko ze względu na energię, którą od niej czerpie. Ciąży na nim ogromne poczucie odpowiedzialności i jest gotów na najwyższe poświęcenie, żeby wypełnić swoje zadanie, nawet kosztem własnego szczęścia. Jak przystało na bohatera powieści YA, oczywiście jest zabójczo przystojny, o czym Lily nie omieszkuje nam przypominać przy każdej możliwej okazji.
I tu właśnie dochodzę do momentu, kiedy muszę wspomnieć o tym, co mi w tej książce przeszkadzało, poza oczywistą niedojrzałością Lily. Przede wszystkim czytając “Przebudzonych” miałam wrażenie, że to wszystko już było: nastolatka poznaje księcia, władającego ponadnaturalnymi mocami i decyduje się pomóc mu w odnalezieniu brata i wykonaniu trudnej misji. Razem z nim wyjeżdża do dalekiego kraju, gdzie czeka na nich wiele niebezpieczeństw i stworów nie z tego świata. Między parą bohaterów rodzi się uczucie, które jednak nie ma szans na szczęśliwe zakończenie. Pomaga im starszy człowiek, posiadający ogromną wiedzę o kulturze i mitologii kraju, do którego się udali. Pojawia się również brat bohatera, który z miejsca zaczyna podrywać bohaterkę. Czytałam już coś takiego, miało tytuł “Klątwa tygrysa” i zostało napisane przez tę samą autorkę. Rozumiem powtórzenie jednego-dwóch motywów, ale tych podobieństw było po prostu za dużo. Oczywiście tam przedstawiona była kultura Indii, tutaj Egiptu, ale i tak trudno jest pozbyć się wrażenia kopiuj-wklej. Druga sprawa, to czy naprawdę każdy męski bohater, łącznie z czarnym charakterem, musi pożądać głównej bohaterki, nawet kiedy jest brudna, poraniona i śmierdząca? Im więcej czytam powieści z nurtu YA, tym bardziej irytują mnie oklepane motywy takie jak ten. Nic by się też nie stało, gdyby choć jeden z trzech książąt był przeciętnej urody, a nie każdy piękny jak z żurnala. Kolejna rzecz, to przewidywalność fabuły - mało jest w niej niespodziewanych zwrotów akcji, wszystko toczy się według schematu. Nie potrafię powiedzieć, czy to wrażenie wywołała we mnie znajomość “Klątwy tygrysa”, czy dla kogoś, kto po raz pierwszy spotka się z twórczością Houck, ta sztampowość będzie równie oczywista.
Czego by jednak nie powiedzieć, to tę powieść czyta się całkiem szybko i przyjemnie, bo pomimo swoich niedoskonałości naprawdę potrafi wciągnąć. Houck ma lekki styl i ciekawie uzupełnia fabułę elementami egipskiej mitologii. Postacie mają swoje wady, ale podobała mi się chemia między nimi i rozwój ich relacji. I chociaż nie wiem jeszcze, czy zdecyduję się sięgnąć po kolejny tom, to myślę, że mogę polecić tę powieść tym, którzy lubią książki z wątkiem paranormal romance i nie przeszkadzają im popularne w tego typu literaturze motywy.
Herbaciana ocena:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz