Strony

piątek, 20 kwietnia 2018

Post gościnny: Dlaczego nienawidzimy szkolnych lektur?

Dzisiaj mam dla Was coś nietypowego - post gościnny, napisany przez Marię Różańską, autorkę współczesnego retellingu "Nad Niemnem". Książkę można pobrać za darmo pod tym linkiem. Bez przedłużania zapraszam Was do przeczytania tekstu Marii :)



Przyznajcie się, nawet jeśli prowadzicie bloga o książkach albo po prostu uwielbiacie literaturę i wszystko co z nią związane, bardzo prawdopodobne jest, że w szkole czytanie lektur było dla was przykrym obowiązkiem. Może czasem trafiła się jedna czy dwie książki, których lektura była przyjemnością, ale większość czytało się z musu i żeby nie dostać jedynki z kartkówki. Skąd ta nienawiść do wymaganych przez system oświaty pozycji? Czy winne są same książki, czy też szkoła?

Zacznijmy może od naszego cudownego polskiego systemu oświaty. Serio, bardziej łopatologiczny jest chyba tylko system afgański. Czy omawianie książki na lekcji, rozbieranie jej na czynniki pierwsze i robienie swoistej sekcji zwłok, naprawdę pomaga poznać zawartą w niej historię, czy raczej od niej odrzuca? Wyobraźcie sobie, że macie przerabiać w szkole „Cinder” Marissy Meyer. Podekscytowani? No, nie wiem. Po pierwsze, trzeba to przeczytać w określonym czasie, mając sto zadań domowych i sprawdzianów z innych przedmiotów. Nie da się w ten sposób porządnie zagłębić w książkę i się przy niej zrelaksować. Po drugie, problemem jest wspomniane rozbieranie historii i omawianie jej pod każdym możliwym aspektem. Założę się, że czasem sami autorzy byliby nieźle zaskoczeni, gdyby wiedzieli, jakie myśli i zamiary przypisują im polonistki. No, to na próbę: „Czy Marissa Meyer w swojej książce 'Cinder' ustanowiła tytułową bohaterkę cyborgiem, aby pokazać groźbę dehumanizacji społeczeństwa przyszłości przez nadużycie techniki i zanik wartości moralnych” – czy po wizji wypracownia na taki temat, mielibyście jeszcze ochotę czytać tę książkę?

Teraz przejdźmy do drugiego problemu. Z własnego oraz wielu znajomych mi osób doświadczenia wiem, że wiele z lektur czyta się zupełnie inaczej nie tylko, gdy już nie trzeba, pod groźbą kartkówki, ale i gdy jest się już w wieku poszkolnym. Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię, że uczeń lektury nie lubi, bo nie rozumie. Ja tylko mówię, że wiele rzeczy, w tym historie z książek, odbiera się w inny sposób, gdy ma sie już jakieś życiowe doświadczenie, które ma coś wspólnego z daną historią. Na przykład, gdy czytamy w wieku lat siedemnastu „Latarnika”, raczej mało nas obchodzi, że jakiś facet tęskni za ojczyzną. Jeśli jednak zdarzyło nam się kilka lat później gdzieś wyemigrować, możemy doświadczyć podobnych uczuć. Raczej nie zawalimy przez to roboty, jak rzeczony Skawiński, ale będziemy mieli szanse lepiej książkę zrozumieć.

Przyjrzyjmy się na koniec samym lekturom i zawartym w nich historiom. Czy aż tak bardzo różnią się od tego, co obecnie możemy znaleźć w literaturze? Jeden z motywów „Nad Niemnem” to historia dziewczyny, która leczy się z rozstania z chłopakiem przez znalezienie nowej miłości oraz celu w życiu. Nie zakłada może własnego sklepu, tylko idzie żąć i brata się z ludem, ale jakie czasy, takie zajęcia. „Lalka” natomiast traktuje o mężczyźnie, który pod wpływem kryzysu wieku średniego zaczyna szaleć za dziewczyną, która mogłaby być jego córką, i nieustannie robi przez to z siebie głupiego. Obie te historie zdarzają się przecież i teraz, zarówno w literaturze, jak i w życiu. Co jest zatem nie tak, dlaczego uczniowie darzą powyższe pozycje nienawiścią czystą a szczerą? Myślę, że poza wymienionymi powyżej powodami, winny jest archaiczny język. No bo czy historia chłopaka, który wraca ze studiów do domu, kręci z dwiema babkami na raz, a potem musi uciekać przed lokalnymi władzami nie byłaby łatwiejsza do przyjęcia, gdyby napisano ją inaczej niż trzynastozgłoskowcem?

Wiecie, jaka jest jedna, niezaprzeczalna zaleta lektur? Są tanie, a często i darmowe. Istnieją strony jak choćby Wolne Lektury, które oferują legalnie darmowe pliki w formatach PDF, epub, mobi i txt, z zaznaczeniem motywów literackich w tekście i słowniczkiem archaicznych słów. A tytułów do wyboru jest wiele i ktoś taki jak ja – miłośnik klasyki, z wrodzoną skłonnością do skąpstwa – nie będzie rozczarowany.        

A jak to wygląda/wyglądało u Was? Których lektur nie lubicie najbardziej?


Maria Różańska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz