Strony

środa, 25 kwietnia 2018

Recenzja: Małżeństwo do poniedziałku

Dzisiaj kilka słów o najnowszej wydanej w Polsce powieści Denise Hunter. Zapraszam do lektury :)



Tytuł: Małżeństwo do poniedziałku (Chapel Springs #4)
Autor: Denise Hunter
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 8 marca 2018
Ilość stron: 354
Ocena: 8,5/10

Ryan McKinley ponad trzy lata temu rozstał się z żoną, Abby, po zaledwie kilku latach małżeństwa. Nie oznacza to jednak, że kiedykolwiek przestał ją kochać. Rozłąka pozwoliła mu uświadomić sobie, jakie popełnił błędy, a teraz oddałby wszystko, aby móc je naprawić i odzyskać żonę. Okazja nadarza się bardzo szybko: nie wiedząc o rozwodzie córki, rodzice Abby zapraszają ją wraz z Ryanem na przyjęcie z okazji swojej rocznicy ślubu. Chociaż dziewczyna nie jest zachwycona tym pomysłem, dla zachowania pozorów byli małżonkowie wybierają się w tę kilkudniową podróż razem. Czy jednak kilka dni wystarczy Ryanowi, aby na nowo odzyskać zaufanie Abby i zburzyć mur, którym się otoczyła?

“Małżeństwo do poniedziałku” to czwarty i ostatni tom serii Chapel Springs, opowiadającej o losach rodziny McKinley’ów. Chociaż nie czytałam jeszcze całej serii, a zaledwie trzecią część, nie wpłynęło to negatywnie na mój odbiór powieści. Denise Hunter konstruuje swoje książki w taki sposób, że można czytać je niezależnie od siebie - każda stanowi odrębną całość i skupia się na innej postaci.

Z poprzednich książek serii dowiadujemy się tylko, że najstarszy z rodzeństwa McKinley’ów, Ryan, nie wiedzie zbyt szczęśliwego życia po rozstaniu z żoną, za którą ciągle tęskni. W “Małżeństwie do poniedziałku” możemy poznać całą historię ich burzliwego związku: jak się poznali, jak wyglądało ich małżeństwo, co doprowadziło do jego rozpadu, a także jak bardzo oboje zmienili się od czasu rozwodu. Pokonując kolejne kilometry, Abby i Ryan będą musieli udać się w o wiele ważniejszą podróż - podróż w przeszłość, a także w głąb siebie, aby obiektywnie spojrzeć na to, co stało się z ich małżeństwem i uświadomić sobie własne błędy.


Ryana polubiłam już w poprzednim tomie, a ta powieść tylko pogłębiła moją sympatię do niego. Od samego początku kibicowałam mu w jego wysiłkach, aby odzyskać Abby, choć do niej samej miałam najpierw dość chłodny stosunek. Jest uparta, zdystansowana i dość wrogo nastawiona, aczkolwiek kiedy poznajemy głębiej historię jej życia, trudnych stosunków z rodzicami i jej punkt widzenia odnośnie do związku z Ryanem, jej charakter i reakcje stają się o wiele bardziej zrozumiałe, a nawet w pełni uzasadnione. Cieszę się, że dla odmiany mogłam przeczytać książkę nie o świeżym związku, ale o dwojgu ludzi po przejściach, którzy zasługują na drugą szansę.

Każdy, kto miał już styczność z twórczością pani Hunter wie, że chociaż romans odgrywa w jej książkach główną rolę i czyta się je szybko i przyjemnie, to jednak zawsze są one głębsze, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Prowadząc swoich bohaterów do happy endu, autorka nie boi się poruszać trudnych i ważnych tematów - w tym przypadku problemów małżeńskich i tego, jak nieszczęśliwe dzieciństwo może wpłynąć na całe życie człowieka i pozbawić go szansy na  stworzenie zdrowego związku. Powieść wyraźnie pokazuje też, że potrzeba dwóch osób, aby utrzymać lub zniszczyć małżeństwo, a wina najczęściej nie leży tylko po jednej stronie.

“Małżeństwo do poniedziałku” to piękna opowieść nie o nowej miłości, ale o powolnym powrocie do tej raz utraconej, o żmudnej drodze do odzyskania zawiedzionego zaufania, a także o powrocie do Boga, który nie zawsze kieruje naszym życiem tak, jak byśmy chcieli. Miłośników Denise Hunter na pewno nie muszę przekonywać, aby sięgnęli po tę powieść, natomiast tych, którzy jeszcze nie mieli okazji przeczytać żadnej z jej książek, szczerze zachęcam do nadrobienia zaległości.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Dreams.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz