piątek, 6 lipca 2018

Recenzja: Skrzydła nadziei

Jeżeli jesteście tu już ze mną jakiś czas, to na pewno zauważyliście, jak wielką przyjemność sprawia mi poznawanie kolejnych książek wydawnictwa Dreams. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa, w tym tygodniu mogłam poznać kolejną wspaniałą powieść Bonnie Leon, która zajmuje już dość wysoką pozycję na liście moich ulubionych autorek chrześcijańskich. Zapraszam do przeczytania recenzji :) (Uwaga, pierwszy akapit może zawierać spoilery, dotyczące poprzedniej części cyklu!)



Tytuł: Skrzydła nadziei (Niebo nad Alaską #2)
Autor: Bonnie Leon
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 10 kwietnia 2018
Ilość stron: 432
Ocena: 8,5/10

“Skrzydła nadziei” to drugi tom trylogii Niebo nad Alaską amerykańskiej pisarki Bonnie Leon. Seria opowiada o losach Kate Evans - jedynej pilotki w zdominowanym przez mężczyzn lotniczym środowisku Alaski lat 30., a także Paula Andersona - lekarza, uciekającego przed własną przeszłością. Akcja drugiej części rozpoczyna się krótko po zakończeniu pierwszej - Kate udowodniła już wszystkim, że jest dobrą pilotką i w pełni zasługuje na to, aby wykonywać swój ukochany zawód. Również w jej życiu prywatnym wszystko wydaje się układać: jej związek z Paulem kwitnie, dzięki niej mężczyzna wraca także do zawodu lekarza, niosąc pomoc potrzebującym w licznych alaskańskich osadach.  Ciągle jednak nie potrafi pogodzić się z utratą żony, a niebezpieczny zawód Kate napawa go strachem, że utraci również ją… Oboje czeka wiele bólu i trudnych decyzji. Co okaże się silniejsze: strach czy miłość? W tym również miłość do latania…

Chociaż lotnictwo nigdy nie leżało w kręgu moich zainteresowań, to jednak lubię powieści o silnych kobietach, łamiących stereotypy -  z radością powróciłam więc do lektury losów Kate. Bonnie Leon i tym razem nie zawiodła, tworząc kolejną wciągającą, emocjonującą i mądrą powieść, łamiącą serce, ale i podnoszącą na duchu.

Przede wszystkim po raz kolejny zaimponowała mi ilość pracy, jaką autorka musiała włożyć w poszukiwania informacji na temat życia na Alasce w pierwszej połowie dwudziestego wieku, a w szczególności na temat realiów pracy pilota w tamtych czasach. Efekt jest na tyle autentyczny, że czytając o wszystkich lotach Kate, o maszynerii wewnątrz samolotu i sposobie jej używania, można by pomyśleć, iż Bonnie Leon sama spędziła niezliczone godziny za sterami.

Na kartach powieści znowu spotykamy znane już z pierwszej części grono ciekawych bohaterów, pierwszo- i drugoplanowych. Z jednej strony Kate jest jeszcze odważniejsza i bardziej pewna swoich umiejętności, a z drugiej, wskutek pewnych tragicznych wydarzeń, przyjdzie jej zmagać się z niepewnością i strachem, których do tej pory nie doświadczyła. Cały czas pozostaje jednak blisko Boga i potrafi nie obwiniać Go za ciężkie doświadczenia, które ją spotykają, ale wręcz przeciwnie - w Nim odnajduje ukojenie. Paul trochę stracił w moich oczach w stosunku do pierwszego tomu, nie potrafiłam zgodzić się z niektórymi z jego decyzji, chociaż rozumiałam, co je spowodowało. Cieszę się jednak, że postanowił wrócić do porzuconego przed laty zawodu, co wymagało z jego strony sporej odwagi. Powieść skupia się na tej dwójce bohaterów, ale mamy również okazję zajrzeć, co słychać u Townsów, Turchików, Patricka i Sassy, a nawet rodziców Kate. Autorka ma niezaprzeczalny talent do tworzenia wyrazistych postaci, nie tylko głównych, ale i tych pobocznych.

Mimo lekkiego stylu, wiele tematów poruszanych w tej książce do lekkich nie należy. Śmierć bliskich, życie w ciągłym poczuciu winy, trudne warunki życia na Alasce, gdzie łatwo można paść ofiarą żywiołów, złamane serce, czy rezygnacja z części siebie - to tylko część problemów, które dotykają naszych bohaterów. Mimo to w powieści nie brakuje też humoru, ciepła i kojącego zapewnienia, że jest ktoś, kto nad wszystkim czuwa.  

“Skrzydła nadziei” to wspaniała opowieść o różnych odcieniach miłości, o bólu, który może ukoić tylko Bóg, oraz o przezwyciężaniu własnego strachu. Ciekawa jestem, jakie nowe perypetie wymyśliła autorka dla swoich bohaterów w trzeciej części cyklu i mam nadzieję, że wkrótce będzie mi dane się tego dowiedzieć.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Dreams.


2 komentarze:

  1. Trochę mnie martwo wątek Boga, ale byłabym skłonna zaryzykować dla tego tytułu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, smucą mnie czasy, w których nikt nie ma nic przeciwko, kiedy w książkach pełno jest przemocy, seksu i wulgaryzmów, ale wątki chrześcijańskie już przeszkadzają... Mam nadzieję, że mimo wszystko dasz szansę tej serii, bo jest naprawdę ciekawa.

      Usuń