Powieść, o której dzisiaj mowa, to jedna z najgłośniejszych premier tego miesiąca. Autorka ma rzesze fanów na całym świecie, zapewne i wielu polskich czytelników z niecierpliwością czekało na wydanie u nas "This Savage Song", przetłumaczonego jako "Okrutna pieśń". Jeśli jesteście ciekawi, czy dołączyłam do grona fanów V. Schwab, zapraszam do dalszej lektury :)
Tytuł: Okrutna pieśń
Autor: Victoria Schwab
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 17 stycznia 2018
Ilość stron: 432
Ocena: 7/10
Jak wyglądałby świat, gdyby każdy akt przemocy nie tylko przemieniał ludzi wewnętrznie, ale i przybierał materialną formę, w postaci potwora? Taką właśnie rzeczywistość stworzyła Victoria Schwab w powieści “Okrutna pieśń”, rozpoczynającej serię Świat Verity. Ludzkie zbrodnie nie pozostają bez echa, ale z każdej z nich rodzi się monstrum: drapieżny Corsaj, krwiożerczy Malchaj, lub Sunaj, który za pomocą muzyki może ukraść człowiekowi duszę. Obszar dawnych Stanów Zjednoczonych podzielony jest na dziesięć Terytoriów, o sugestywnych nazwach, takich jak: Męstwo, Dobrobyt, Niezłomność czy Prawdziwość, daleko im jednak do ideału. Stolicę Prawdziwości przedziela mur - w jednej części rządzi brutalny Callum Harker, trzymający potwory na smyczy i zapewniający ludziom płatną ochronę, w drugiej natomiast przywódcą jest Henry Flynn, który sprzeciwia się bezwzględnym metodom Harkera i dąży do utrzymania rozejmu między dwiema częściami miasta. Córka Calluma, Kate, desperacko chce udowodnić ojcu, że jest godna jego nazwiska, nie zważając na cenę, natomiast podopieczny Flynna, August, oddałby wszystko, aby być człowiekiem, należy jednak do rasy Sunajów. Kiedy ścieżki tych dwojga nastolatków przecinają się, rozpoczyna się niebezpieczna gra, a kruchy pokój w Mieście Prawdy staje pod jeszcze większym znakiem zapytania. Czy potwór może pozostać człowiekiem, a człowiek dorównywać okrucieństwem potworom?
Przyznam szczerze, że na początku miałam bardzo mieszane uczucia odnośnie do tej książki, nie potrafiłam wciągnąć się w fabułę ani przekonać do dwójki głównych bohaterów, jednak im bliżej końca, tym bardziej rosło moje zainteresowanie, aż w końcu ostatnie 200 stron przeczytałam za jednym posiedzeniem. Nie była to więc dla mnie jedna z tych książek, które wciągają od pierwszych stron, ale cieszę się, że nie zniechęciłam się po kilku rozdziałach i doczytałam ją do końca.
Postapokaliptycznych powieści YA powstało już wiele, przez co autorzy nie mają łatwego zadania, jeśli chcą wymyślić coś oryginalnego. Victorii Schwab udało się jednak stworzyć świeżą i bardzo interesującą wizję świata, w którym zło rodzi zło w dosłownym, namacalnym sensie, pozostawiając na ludziach piętno i zwiększając niebezpieczeństwo, od którego ostatecznie nie jest w stanie nikogo ochronić żadna cena, zapłacona chciwemu przywódcy. Ciekawe są też trzy rodzaje potworów, które rodzą się w zależności od popełnionej przez człowieka zbrodni. Podczas gdy Corsaje i Malchajowie są źli do szpiku kości i śmiertelnie niebezpieczni, Sunaje są o wiele bardziej niejednoznaczni, ponieważ wyglądem nie różnią się od ludzi i mogą pożywiać się tylko grzesznikami, na których ciąży piętno zła. To skłania do refleksji, czy zabicie zbrodniarza ciągle jest morderstwem, czy tylko wymierzaniem sprawiedliwości.
Postacią, która najbardziej mnie zainteresowała, jest August - potwór w ludzkim ciele, rozdarty między pragnieniem zachowania człowieczeństwa, a swoją naturą, która domaga się ofiar. Jego sytuacji nie ułatwiają naciski ze strony starszego brata, który chciałby, żeby August zaakceptował to kim jest i przestał walczyć ze swoją mroczną stroną. Mimo to Sunaj pozostaje łagodny, współczujący, kochający muzykę, zamiast traktować ją tylko jako środek do pozyskiwania dusz. Właśnie ta łagodność i tragizm jego sytuacji były tym, co najbardziej przekonało mnie do tego bohatera. Kate również jest w pewien sposób interesująca, ze swoją determinacją, aby udowodnić ojcu swoją wartość. Chociaż potrafi być twarda, w głębi serca pozostaje jednak córką swojej tragicznie zmarłej matki, ciepłej i dobrej, tak różnej od bezwzględnego Calluma Harkera.
Podobała mi się relacja między dwójką głównych bohaterów, od początkowej ostrożności, przez niechętne zaufanie, aż po współpracę. Dopiero wtedy książka naprawde zaczęła mnie wciągać, kiedy Kate i August musieli przestać działać niejako przeciwko sobie i zjednoczyć siły przeciwko wspólnemu wrogowi. Dużym plusem tej powieści jest też całkowity brak wątku romantycznego i skupienie się na akcji. Być może w drugim tomie między Kate a Augustem rozwija się jakieś uczucie, co mogłoby być ciekawe, ale na szczęście w pierwszym autorka uniknęła oklepanego motywu zakazanej miłości od pierwszego wejrzenia.
Jeżeli chodzi o minusy, to chwilami miałam pewne zastrzeżenia co do tłumaczki, która nie mogła się zdecydować, czy używać polskich czy angielskich nazw Terytoriów i stosowała je zamiennie, a także przetłumaczyła “verse” w tytułach poszczególnych części, na jakie podzielona jest książka, na “wers”, choć wydaje mi się, że w tym przypadku o wiele bardziej pasowałaby “zwrotka”. Inna sprawa, chociaż nie jestem pewna, czy to wina tłumaczki czy kiepskiej korekty, ale w książce roi się od błędów gramatycznych, źle odmienionych wyrazów (mój ulubiony kwiatek to “ból zelży” - ciekawe kogo i za co) i źle skonstruowanych zdań. Zapewne nie każdemu będzie to przeszkadzać, niektórzy czytelnicy nawet nie zwrócą na te błędy uwagi, ale mnie znajdowanie takich wpadek w druku zawsze odbiera część przyjemności z lektury.
“Okrutna pieśń” to ciekawa i oryginalna powieść młodzieżowa, która może przypaść do gustu także starszym czytelnikom. Nie znajdziecie w niej wyświechtanych motywów i czarno-białego świata, ale mnóstwo odcieni szarości, wartką akcję oraz interesujących, złożonych bohaterów. Chociaż z pewnością nie chcielibyście żyć w stworzonym przez V. Schwab świecie, warto odwiedzić go na kilka godzin, aby razem z bohaterami odkryć tajemnice Miasta Prawdy.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.
Jak wyglądałby świat, gdyby każdy akt przemocy nie tylko przemieniał ludzi wewnętrznie, ale i przybierał materialną formę, w postaci potwora? Taką właśnie rzeczywistość stworzyła Victoria Schwab w powieści “Okrutna pieśń”, rozpoczynającej serię Świat Verity. Ludzkie zbrodnie nie pozostają bez echa, ale z każdej z nich rodzi się monstrum: drapieżny Corsaj, krwiożerczy Malchaj, lub Sunaj, który za pomocą muzyki może ukraść człowiekowi duszę. Obszar dawnych Stanów Zjednoczonych podzielony jest na dziesięć Terytoriów, o sugestywnych nazwach, takich jak: Męstwo, Dobrobyt, Niezłomność czy Prawdziwość, daleko im jednak do ideału. Stolicę Prawdziwości przedziela mur - w jednej części rządzi brutalny Callum Harker, trzymający potwory na smyczy i zapewniający ludziom płatną ochronę, w drugiej natomiast przywódcą jest Henry Flynn, który sprzeciwia się bezwzględnym metodom Harkera i dąży do utrzymania rozejmu między dwiema częściami miasta. Córka Calluma, Kate, desperacko chce udowodnić ojcu, że jest godna jego nazwiska, nie zważając na cenę, natomiast podopieczny Flynna, August, oddałby wszystko, aby być człowiekiem, należy jednak do rasy Sunajów. Kiedy ścieżki tych dwojga nastolatków przecinają się, rozpoczyna się niebezpieczna gra, a kruchy pokój w Mieście Prawdy staje pod jeszcze większym znakiem zapytania. Czy potwór może pozostać człowiekiem, a człowiek dorównywać okrucieństwem potworom?
Przyznam szczerze, że na początku miałam bardzo mieszane uczucia odnośnie do tej książki, nie potrafiłam wciągnąć się w fabułę ani przekonać do dwójki głównych bohaterów, jednak im bliżej końca, tym bardziej rosło moje zainteresowanie, aż w końcu ostatnie 200 stron przeczytałam za jednym posiedzeniem. Nie była to więc dla mnie jedna z tych książek, które wciągają od pierwszych stron, ale cieszę się, że nie zniechęciłam się po kilku rozdziałach i doczytałam ją do końca.
Postapokaliptycznych powieści YA powstało już wiele, przez co autorzy nie mają łatwego zadania, jeśli chcą wymyślić coś oryginalnego. Victorii Schwab udało się jednak stworzyć świeżą i bardzo interesującą wizję świata, w którym zło rodzi zło w dosłownym, namacalnym sensie, pozostawiając na ludziach piętno i zwiększając niebezpieczeństwo, od którego ostatecznie nie jest w stanie nikogo ochronić żadna cena, zapłacona chciwemu przywódcy. Ciekawe są też trzy rodzaje potworów, które rodzą się w zależności od popełnionej przez człowieka zbrodni. Podczas gdy Corsaje i Malchajowie są źli do szpiku kości i śmiertelnie niebezpieczni, Sunaje są o wiele bardziej niejednoznaczni, ponieważ wyglądem nie różnią się od ludzi i mogą pożywiać się tylko grzesznikami, na których ciąży piętno zła. To skłania do refleksji, czy zabicie zbrodniarza ciągle jest morderstwem, czy tylko wymierzaniem sprawiedliwości.
Postacią, która najbardziej mnie zainteresowała, jest August - potwór w ludzkim ciele, rozdarty między pragnieniem zachowania człowieczeństwa, a swoją naturą, która domaga się ofiar. Jego sytuacji nie ułatwiają naciski ze strony starszego brata, który chciałby, żeby August zaakceptował to kim jest i przestał walczyć ze swoją mroczną stroną. Mimo to Sunaj pozostaje łagodny, współczujący, kochający muzykę, zamiast traktować ją tylko jako środek do pozyskiwania dusz. Właśnie ta łagodność i tragizm jego sytuacji były tym, co najbardziej przekonało mnie do tego bohatera. Kate również jest w pewien sposób interesująca, ze swoją determinacją, aby udowodnić ojcu swoją wartość. Chociaż potrafi być twarda, w głębi serca pozostaje jednak córką swojej tragicznie zmarłej matki, ciepłej i dobrej, tak różnej od bezwzględnego Calluma Harkera.
Podobała mi się relacja między dwójką głównych bohaterów, od początkowej ostrożności, przez niechętne zaufanie, aż po współpracę. Dopiero wtedy książka naprawde zaczęła mnie wciągać, kiedy Kate i August musieli przestać działać niejako przeciwko sobie i zjednoczyć siły przeciwko wspólnemu wrogowi. Dużym plusem tej powieści jest też całkowity brak wątku romantycznego i skupienie się na akcji. Być może w drugim tomie między Kate a Augustem rozwija się jakieś uczucie, co mogłoby być ciekawe, ale na szczęście w pierwszym autorka uniknęła oklepanego motywu zakazanej miłości od pierwszego wejrzenia.
Jeżeli chodzi o minusy, to chwilami miałam pewne zastrzeżenia co do tłumaczki, która nie mogła się zdecydować, czy używać polskich czy angielskich nazw Terytoriów i stosowała je zamiennie, a także przetłumaczyła “verse” w tytułach poszczególnych części, na jakie podzielona jest książka, na “wers”, choć wydaje mi się, że w tym przypadku o wiele bardziej pasowałaby “zwrotka”. Inna sprawa, chociaż nie jestem pewna, czy to wina tłumaczki czy kiepskiej korekty, ale w książce roi się od błędów gramatycznych, źle odmienionych wyrazów (mój ulubiony kwiatek to “ból zelży” - ciekawe kogo i za co) i źle skonstruowanych zdań. Zapewne nie każdemu będzie to przeszkadzać, niektórzy czytelnicy nawet nie zwrócą na te błędy uwagi, ale mnie znajdowanie takich wpadek w druku zawsze odbiera część przyjemności z lektury.
“Okrutna pieśń” to ciekawa i oryginalna powieść młodzieżowa, która może przypaść do gustu także starszym czytelnikom. Nie znajdziecie w niej wyświechtanych motywów i czarno-białego świata, ale mnóstwo odcieni szarości, wartką akcję oraz interesujących, złożonych bohaterów. Chociaż z pewnością nie chcielibyście żyć w stworzonym przez V. Schwab świecie, warto odwiedzić go na kilka godzin, aby razem z bohaterami odkryć tajemnice Miasta Prawdy.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.
Mam ogromną ochotę na tę książkę. Po Twojej recenzji na pewno będę baczniej przygląda się gramatyce w tym utworze. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń