Saga Księżycowa to jedna z tych serii, które szturmem zdobyły serca czytelników na całym świecie. Nowe, futurystyczne wersje znanych baśni, znalazły zwolenników zarówno wśród młodszych, jak i starszych moli książkowych. W Polsce do tej pory doczekaliśmy się wydania zaledwie dwóch tomów, ale wydawnictwo Papierowy Księżyc zapowiedziało pierwsze polskie wydanie całej serii, w nowym tłumaczeniu i oryginalnej oprawie graficznej. Już bardzo niedługo, bo 22 listopada, na półki księgarń trafi pierwszy tom serii: “Cinder”, czyli nowa odsłona baśni o Kopciuszku.
Tytuł: Cinder
Autor: Marissa Meyer
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 22 listopada 2017
Ilość stron: 450
Ocena: 8,5/10
Linh Cinder, chociaż jest dopiero nastolatką, ma już reputację najlepszego mechanika w całym Nowym Pekinie. Mało kto jednak wie, czemu dziewczyna zawdzięcza swoją niezwykłą smykałkę do techniki - otóż Cinder jest cyborgiem, 36% jej ciała składa się z metalu, kabli i różnego oprogramowania. Jako cyborg ma mniejsze prawa niż przeciętny obywatel, według obowiązujących przepisów stanowi więc własność swojej macochy Adri, która szczerze jej nienawidzi. Do tego na całym świecie szerzy się litumoza - śmiertelna plaga, na którą naukowcy nie są w stanie wynaleźć lekarstwa. Choruje na nią m.in. cesarz Wschodniej Wspólnoty, a jego syn, Kai, mimo młodego wieku, musi oswajać się z myślą, że wkrótce zajmie jego miejsce. W Cinder książe odnajduje pokrewną duszę, ale czy dalej byłby nią zainteresowany, gdyby znał prawdę o niej? Zwłaszcza, że całej prawdy nie zna nawet sama Cinder. Zła królowa Księżyca, Levana, ma jednak własne plany co do księcia oraz całej Ziemi i wygląda na to, że nikt nie jest w stanie jej powstrzymać. Jaką różnicę może uczynić jedna, nawet nie do końca ludzka, dziewczyna?
Miałam już przyjemność przeczytać całą Sagę Księżycową, z wielką radością powróciłam więc do stworzonego przez Marissę Meyer świata. Chociaż z pozoru cyborgi, androidy i latające samochody nie idą w parze z historiami o księżniczkach, autorce udało się umiejętnie połączyć te dwa światy, dostosowując kluczowe elementy znanych baśni do rzeczywistości rodem z powieści science fiction. Nie będę podawać szczegółów, jak to wyglądało w przypadku “Cinder” (poza kilkoma oczywistymi nawiązaniami), bo odkrywanie tego samemu podczas lektury daje o wiele więcej przyjemności i satysfakcji.
Poza świetnie wykreowanym światem przedstawionym, Meyer stworzyła całą gamę ciekawych, różnorodnych postaci, wobec których nie można pozostać obojętnym. Chociaż zazwyczaj nie przepadam za historiami o cyborgach, Cinder zdobyła moje serce i stała się jedną z moich ulubionych bohaterek książkowych. Jest po prostu niesamowicie fajną postacią - chociaż wiele w życiu przeszła, chociaż codziennie musi zmagać się z nienawiścią przybranej rodziny i ze świadomością, że tacy jak ona nie są akceptowani przez społeczeństwo, nie jest zgorzkniała, ale zachowała ciepło i pogodę ducha. Myślę, że zawdzięcza to temu, że, w przeciwieństwie do oryginalnej baśni, nie jest sama, ale ma wsparcie w androidce Iko, która jest jej najlepszą przyjaciółką, a także w młodszej z przyrodnich sióstr. Jest też wygadana i ma poczucie humoru, a takie bohaterki lubię najbardziej. Bardzo polubiłam też księcia Kaia, który chociaż tęskni do anonimowego życia i możliwości dokonywania własnych wyborów, musi dźwigać na barkach ogromny ciężar odpowiedzialności nie tylko za los swojego kraju, ale i całej planety. Nie jest rozpieszczonym arystokratą, patrzącym z góry na poddanych, ale zachował skromność i szczerze troszczy się o swój lud. Kaia i Cinder łączy pragnienie wolności - w jej przypadku od bycia niewolnicą macochy, a jego - od odpowiedzialności, która spadła na niego, chociaż nie był na to przygotowany. Jest jednak gotów zrobić wszystko co konieczne, aby zapobiec wojnie z Księżycem i chronić swoich poddanych.
Nie mogę nie wspomnieć też o pozostałych świetnych postaciach, jak na przykład Iko, która, przez wadliwy chip osobowości, charakterem nie różni się od człowieka; o złej do szpiku kości królowej Levanie, przez którą możecie w trakcie lektury odczuwać przemożną chęć walnięcia w coś z całej siły; o doktorze Erlandzie, dzięki któremu życie Cinder odmienia się o 180 stopni, czy o królewskim doradcy Torinie, stojącym wiernie u boku księcia i zawsze gotowym wesprzeć swojego młodego władcę albo przyhamować jego mało dyplomatyczne zapędy.
“Cinder” czyta się błyskawicznie, bo niesamowicie wciąga. Rozdziały nie są długie, co dodaje lekturze dynamizmu, ale i elementu suspensu - niektóre kończą się w taki sposób, że koniecznie trzeba od razu zacząć następny. Również zakończenie całej książki powoduje potrzebę natychmiastowego sięgnięcia po drugi tom, na który jednak przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
Jeżeli chodzi o porównanie, czy nowe tłumaczenie jest lepsze od starego, to ciężko jest mi dać jednoznaczną odpowiedź. Niektóre elementy bardziej podobały mi się w poprzedniej wersji (np. Lunarzy zamiast Księżycowych), ale nową również bardzo dobrze się czyta. Z pewnością cieszy mnie decyzja Papierowego Księżyca o zachowaniu oryginalnych okładek, bo w moim odczuciu idealnie oddają klimat serii i zwyczajnie podobają mi się bardziej niż polskie. W dodatku cała seria ma zostać wydana w twardej oprawie!
Bardzo polecam “Cinder” i kolejne tomy Sagi Księżycowej wszystkim, którzy lubią czytać znane historie w nowych odsłonach, fanom literatury young adult oraz powieści science fiction. Zapewniam, że będziecie świetnie się bawić podczas lektury!
Za e-booka do recenzji dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Linh Cinder, chociaż jest dopiero nastolatką, ma już reputację najlepszego mechanika w całym Nowym Pekinie. Mało kto jednak wie, czemu dziewczyna zawdzięcza swoją niezwykłą smykałkę do techniki - otóż Cinder jest cyborgiem, 36% jej ciała składa się z metalu, kabli i różnego oprogramowania. Jako cyborg ma mniejsze prawa niż przeciętny obywatel, według obowiązujących przepisów stanowi więc własność swojej macochy Adri, która szczerze jej nienawidzi. Do tego na całym świecie szerzy się litumoza - śmiertelna plaga, na którą naukowcy nie są w stanie wynaleźć lekarstwa. Choruje na nią m.in. cesarz Wschodniej Wspólnoty, a jego syn, Kai, mimo młodego wieku, musi oswajać się z myślą, że wkrótce zajmie jego miejsce. W Cinder książe odnajduje pokrewną duszę, ale czy dalej byłby nią zainteresowany, gdyby znał prawdę o niej? Zwłaszcza, że całej prawdy nie zna nawet sama Cinder. Zła królowa Księżyca, Levana, ma jednak własne plany co do księcia oraz całej Ziemi i wygląda na to, że nikt nie jest w stanie jej powstrzymać. Jaką różnicę może uczynić jedna, nawet nie do końca ludzka, dziewczyna?
Miałam już przyjemność przeczytać całą Sagę Księżycową, z wielką radością powróciłam więc do stworzonego przez Marissę Meyer świata. Chociaż z pozoru cyborgi, androidy i latające samochody nie idą w parze z historiami o księżniczkach, autorce udało się umiejętnie połączyć te dwa światy, dostosowując kluczowe elementy znanych baśni do rzeczywistości rodem z powieści science fiction. Nie będę podawać szczegółów, jak to wyglądało w przypadku “Cinder” (poza kilkoma oczywistymi nawiązaniami), bo odkrywanie tego samemu podczas lektury daje o wiele więcej przyjemności i satysfakcji.
Poza świetnie wykreowanym światem przedstawionym, Meyer stworzyła całą gamę ciekawych, różnorodnych postaci, wobec których nie można pozostać obojętnym. Chociaż zazwyczaj nie przepadam za historiami o cyborgach, Cinder zdobyła moje serce i stała się jedną z moich ulubionych bohaterek książkowych. Jest po prostu niesamowicie fajną postacią - chociaż wiele w życiu przeszła, chociaż codziennie musi zmagać się z nienawiścią przybranej rodziny i ze świadomością, że tacy jak ona nie są akceptowani przez społeczeństwo, nie jest zgorzkniała, ale zachowała ciepło i pogodę ducha. Myślę, że zawdzięcza to temu, że, w przeciwieństwie do oryginalnej baśni, nie jest sama, ale ma wsparcie w androidce Iko, która jest jej najlepszą przyjaciółką, a także w młodszej z przyrodnich sióstr. Jest też wygadana i ma poczucie humoru, a takie bohaterki lubię najbardziej. Bardzo polubiłam też księcia Kaia, który chociaż tęskni do anonimowego życia i możliwości dokonywania własnych wyborów, musi dźwigać na barkach ogromny ciężar odpowiedzialności nie tylko za los swojego kraju, ale i całej planety. Nie jest rozpieszczonym arystokratą, patrzącym z góry na poddanych, ale zachował skromność i szczerze troszczy się o swój lud. Kaia i Cinder łączy pragnienie wolności - w jej przypadku od bycia niewolnicą macochy, a jego - od odpowiedzialności, która spadła na niego, chociaż nie był na to przygotowany. Jest jednak gotów zrobić wszystko co konieczne, aby zapobiec wojnie z Księżycem i chronić swoich poddanych.
Nie mogę nie wspomnieć też o pozostałych świetnych postaciach, jak na przykład Iko, która, przez wadliwy chip osobowości, charakterem nie różni się od człowieka; o złej do szpiku kości królowej Levanie, przez którą możecie w trakcie lektury odczuwać przemożną chęć walnięcia w coś z całej siły; o doktorze Erlandzie, dzięki któremu życie Cinder odmienia się o 180 stopni, czy o królewskim doradcy Torinie, stojącym wiernie u boku księcia i zawsze gotowym wesprzeć swojego młodego władcę albo przyhamować jego mało dyplomatyczne zapędy.
“Cinder” czyta się błyskawicznie, bo niesamowicie wciąga. Rozdziały nie są długie, co dodaje lekturze dynamizmu, ale i elementu suspensu - niektóre kończą się w taki sposób, że koniecznie trzeba od razu zacząć następny. Również zakończenie całej książki powoduje potrzebę natychmiastowego sięgnięcia po drugi tom, na który jednak przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
Jeżeli chodzi o porównanie, czy nowe tłumaczenie jest lepsze od starego, to ciężko jest mi dać jednoznaczną odpowiedź. Niektóre elementy bardziej podobały mi się w poprzedniej wersji (np. Lunarzy zamiast Księżycowych), ale nową również bardzo dobrze się czyta. Z pewnością cieszy mnie decyzja Papierowego Księżyca o zachowaniu oryginalnych okładek, bo w moim odczuciu idealnie oddają klimat serii i zwyczajnie podobają mi się bardziej niż polskie. W dodatku cała seria ma zostać wydana w twardej oprawie!
Bardzo polecam “Cinder” i kolejne tomy Sagi Księżycowej wszystkim, którzy lubią czytać znane historie w nowych odsłonach, fanom literatury young adult oraz powieści science fiction. Zapewniam, że będziecie świetnie się bawić podczas lektury!
Są Księżycowi zamiast Lunarów? :D Dobra, trzeba się będzie przyzwyczaić do takich zmian. Zamówiłam już sobie i zamierzam znowu przeczytać. Nowe tłumaczenie stwarza świetną wymówkę - trzeba porównać i sprawdzić, jak się udało ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety, niezbyt mi się to spodobało. Ale generalnie naprawdę nie jest źle :)
UsuńBardzo dobra wymówka! :D
Musze przyznać, że jestem coraz bardziej ciekawa tej książki :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Bardzo polecam, cała seria jest świetna! :)
UsuńJa kocham Cinder (w sumie tylko tę część znam, ledwo zdobyłam w starym wydaniu), ale właśnie czekam na nową wersję. Jak i całą serię. A zdjęcie idealnie pasuje do książki ;D
OdpowiedzUsuńJest na co czekać! :)
UsuńDziękuję!
O, a ja nie wiedziałam, że Papierowy Księżyc wreszcie rusza z wydawaniem serii! Jaka miła niespodzianka, mam już dwa pierwsze tomy w starym wydaniu i Cress w oryginale, ale spróbuję się zaopatrzyć w nowe wydania :)
OdpowiedzUsuńI jak zwykle, napisałaś wspaniałą recenzję i udało Ci się idealnie przekazać to, co ja też uwielbiam w tej serii :) <3
Pewnie na wydanie całej jeszcze poczekamy, ale już ruszyli, to najważniejsze! ^_^
UsuńDziękuję bardzo! <3