Strony

środa, 27 czerwca 2018

Recenzja: Mateusz i zapomniany skarb

Oj, malutko mnie tutaj ostatnio. Postaram się zamieścić jeszcze przynajmniej dwie recenzje, zanim na świecie pojawi się kolejny mały czytelnik i skutecznie odciągnie mnie od blogowania na jakiś czas ;) A tymczasem zapraszam do przeczytania kilku słów o najnowszej książce Magdaleny Witkiewicz, tym razem dla młodszych czytelników.



Tytuł: Mateusz i zapomniany skarb
Autor: Magdalena Witkiewicz, ilustracje: Joanna Zagner-Kołat
Wydawnictwo: Od deski do deski
Data wydania: 23 maja 2018
Ilość stron: 192
Ocena: 8/10

Kto powiedział, że dorośli nie powinni czytać książek dla dzieci? Jeśli ktoś taki się znalazł, to szczerze mu współczuję, bo to oznacza, że zagubił gdzieś swoje wewnętrzne dziecko i w gruncie rzeczy musi być smutnym człowiekiem. Moje wewnętrzne dziecko za to ma się bardzo dobrze i wielką przyjemność sprawia mi czytanie literatury dla najmłodszych. Ostatnio świetnie się bawiłam przy książce Magdaleny Witkiewicz “Mateusz i zapomniany skarb”.

“Mateusz…” to trzecia odsłona cyklu o Lilce i jej rodzeństwie. Dwa pozostałe tomy skupiają się bardziej na Lilce, a tym razem autorka oddała głos jej młodszemu bratu Mateuszowi. Niestety nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z całą serią, ale na szczęście książki można czytać niezależnie od siebie, nie miałam więc żadnego problemu ze zrozumieniem treści - po prostu trochę później poznałam wszystkich bohaterów.

Po szczęśliwym ukończeniu pierwszej klasy Mateusz, zwany przez bliskich Matewką, wyjeżdża wraz z mamą i siostrą na upragnione wakacje do willi Amalka na Kaszubach. Może nie przeżyje tam ekscytujących, mrożących krew w żyłach przygód, ale z pewnością będzie się dobrze bawił i wiele się nauczy, na przykład czym jest równouprawnienie, jak można zarazić się cholerą, albo jaki sens ma rozmawianie z ryżem. Odkryje też tajemnicę pewnego ukrytego przed laty skarbu…

Książka jest krótka, ale tak pełna humoru, że już samo jej dotknięcie powinno powodować łaskotki. Bardzo lubię panią Witkiewicz w wydaniu komediowym i cieszę się, że potrafi bawić nie tylko w swoich powieściach, skierowanych do dorosłych czytelników, ale również w tych dla dzieci. Pod wieloma względami “Mateusz…” kojarzył mi się z “Mikołajkiem”, a to z mojej strony ogromna pochwała, bo seria o Mikołajku należy do moich ulubionych książek z dzieciństwa. Tutaj również mamy do czynienia z sympatycznym chłopcem, lubiącym czasem psocić ze swoimi przyjaciółmi, czym nieraz doprowadza rodziców na skraj załamania, ale i rozbawia niemal do łez. Świetnym dodatkiem do fabuły są zapiski z “Zeszytu prawd życiowych Mateusza” - możecie sobie wyobrazić, jak zabawne bywają prawdy życiowe 8/9-latka. Całość wspaniale uzupełniają ilustracje Joanny Zagner-Kołat, w prostym, ale jakże uroczym stylu.

“Mateusz i zapomniany skarb” to książeczka, którą można podarować zarówno swojemu dziecku, jak i obdarzonej poczuciem humoru przyjaciółce, a nawet mamie. Myślę, że wyznacznikiem dobrej literatury dziecięcej jest właśnie to, że każde pokolenie może czerpać z niej radość. Ja bawiłam się bardzo dobrze i z pewnością sięgnę również po pozostałe części przygód Lilki i jej rodzeństwa.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Od deski do deski.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz