Dobry wieczór, kochani!
Pozostajemy w lekkich klimatach - tym razem zapraszam do przeczytania mojej opinii o bardzo nietypowej, lekko absurdalnej książce "Korpożycie świnki morskiej", która kilka dni temu ukazała się nakładem wydawnictwa Muza.
Tytuł: Korpożycie świnki morskiej
Autor: Paulien Cornelisse
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 14 marca 2018
Ilość stron: 254
Ocena: 7/10
Cavia pracuje w dziale komunikacji jednej z holenderskich korporacji, wokół której toczy się też jej codzienne życie. Większość czasu, również prywatnego, spędza ze znajomymi z biura, dzieląc razem z nimi blaski i cienie korporacyjnej rzeczywistości. Cavia jest inteligentna, ma poczucie humoru i, mimo okazjonalnych porażek, dobrze czuje się w swojej małej biurowej przestrzeni. Co jest więc niezwykłego w książce Paulien Cornelisse? Otóż Cavia nie jest człowiekiem, ale świnką morską, która doskonale odnajduje się w ludzkiej egzystencji. Co wyszło z połączenia futrzanego zwierzątka ze specyficznymi realiami pracy w korporacji?
Chociaż sama nie mam z korporacjami nic wspólnego, nigdy w żadnej nie pracowałam, a wiedzę na ich temat czerpię wyłącznie z książek, filmów i opowieści znajomych, to jednak zaintrygowała mnie propozycja wydawnictwa Muza. W końcu jak często trafia się okazja poczytać o sympatycznym zwierzątku, umieszczonym w tak nieoczekiwanym środowisku? Choć, prawdę mówiąc, Cavia w bardzo niewielkim stopniu przypomina zwierzę - potrafi mówić, rozmiarem jest zbliżona do człowieka, pracuje przy komputerze, a nawet wdaje się w romanse z mężczyznami, bynajmniej nienależącymi do jej gatunku. Jeżeli liczyliście na jakieś wyjaśnienie, dlaczego gadająca, ludzkich rozmiarów świnka morska pracuje w biurze i nikogo to nie dziwi, to niestety muszę was rozczarować - nie ma żadnego. Po prostu autorka stworzyła świat, w którym panuje świnkouprawnienie.
Książka składa się z kilkudziesięciu króciutkich rozdziałów, nie zawsze powiązanych ze sobą - są to bardziej epizody z biurowego i prywatnego życia Cavii. Oczywiście poza naszą główną bohaterką poznajemy też małą grupkę jej, trochę stereotypowych, współpracowników: Kim - sympatyczną koleżankę, z którą można od czasu do czasu wymknąć się na pogaduszki w kuchni czy łazience, Stellę - wredną szefową HR-u, ekstrawertycznego recepcjonistę Roya, oderwanego od rzeczywistości informatyka Harm-Jana, a także Ruuda - szefa Finansów, zawsze szukającego oszczędności w firmie. Opisując perypetie Cavii i spółki, autorka w lekko satyryczny, ale nie prześmiewczy sposób przedstawia pracę w korporacji, z różnymi jej absurdami: nikomu niepotrzebnymi szkoleniami, wyjazdami integracyjnymi, wszechobecnymi angielskimi wyrażeniami i nadużywaniem nic nieznaczących, ale mądrze brzmiących frazesów.
Powieść Paulien Cornelisse balansuje na granicy absurdu, ale takiego, który raczej śmieszy niż każe poddać w wątpliwość zdrowie psychiczne autorki, choć trzeba przyznać, że pomysł ze świnką morską jest dość ekstrawagancki. Cavia jest jednak tak sympatyczną bohaterką, tak zabawną i uroczą w swoich niepowodzeniach, a przy tym tak ludzką, że chwilami można zwyczajnie zapomnieć, że nie jest człowiekiem.
Z tak nietypowej koncepcji powieści mógł wyjść albo hit, albo kit. Chociaż nie wszystko mi się podobało i niektóre sytuacje były dla mnie trochę zbyt dziwaczne, to jednak skłaniam się bardziej ku pierwszej opcji. Polubiłam Cavię i z zainteresowaniem śledziłam jej losy, świetnie się przy tym bawiąc. Jeśli szukacie książki lekkiej, traktującej rzeczywistość z przymrużeniem oka, to “Korpożycie świnki morskiej” może być dla was idealnym wyborem.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Muza.
Cavia pracuje w dziale komunikacji jednej z holenderskich korporacji, wokół której toczy się też jej codzienne życie. Większość czasu, również prywatnego, spędza ze znajomymi z biura, dzieląc razem z nimi blaski i cienie korporacyjnej rzeczywistości. Cavia jest inteligentna, ma poczucie humoru i, mimo okazjonalnych porażek, dobrze czuje się w swojej małej biurowej przestrzeni. Co jest więc niezwykłego w książce Paulien Cornelisse? Otóż Cavia nie jest człowiekiem, ale świnką morską, która doskonale odnajduje się w ludzkiej egzystencji. Co wyszło z połączenia futrzanego zwierzątka ze specyficznymi realiami pracy w korporacji?
Chociaż sama nie mam z korporacjami nic wspólnego, nigdy w żadnej nie pracowałam, a wiedzę na ich temat czerpię wyłącznie z książek, filmów i opowieści znajomych, to jednak zaintrygowała mnie propozycja wydawnictwa Muza. W końcu jak często trafia się okazja poczytać o sympatycznym zwierzątku, umieszczonym w tak nieoczekiwanym środowisku? Choć, prawdę mówiąc, Cavia w bardzo niewielkim stopniu przypomina zwierzę - potrafi mówić, rozmiarem jest zbliżona do człowieka, pracuje przy komputerze, a nawet wdaje się w romanse z mężczyznami, bynajmniej nienależącymi do jej gatunku. Jeżeli liczyliście na jakieś wyjaśnienie, dlaczego gadająca, ludzkich rozmiarów świnka morska pracuje w biurze i nikogo to nie dziwi, to niestety muszę was rozczarować - nie ma żadnego. Po prostu autorka stworzyła świat, w którym panuje świnkouprawnienie.
Książka składa się z kilkudziesięciu króciutkich rozdziałów, nie zawsze powiązanych ze sobą - są to bardziej epizody z biurowego i prywatnego życia Cavii. Oczywiście poza naszą główną bohaterką poznajemy też małą grupkę jej, trochę stereotypowych, współpracowników: Kim - sympatyczną koleżankę, z którą można od czasu do czasu wymknąć się na pogaduszki w kuchni czy łazience, Stellę - wredną szefową HR-u, ekstrawertycznego recepcjonistę Roya, oderwanego od rzeczywistości informatyka Harm-Jana, a także Ruuda - szefa Finansów, zawsze szukającego oszczędności w firmie. Opisując perypetie Cavii i spółki, autorka w lekko satyryczny, ale nie prześmiewczy sposób przedstawia pracę w korporacji, z różnymi jej absurdami: nikomu niepotrzebnymi szkoleniami, wyjazdami integracyjnymi, wszechobecnymi angielskimi wyrażeniami i nadużywaniem nic nieznaczących, ale mądrze brzmiących frazesów.
Powieść Paulien Cornelisse balansuje na granicy absurdu, ale takiego, który raczej śmieszy niż każe poddać w wątpliwość zdrowie psychiczne autorki, choć trzeba przyznać, że pomysł ze świnką morską jest dość ekstrawagancki. Cavia jest jednak tak sympatyczną bohaterką, tak zabawną i uroczą w swoich niepowodzeniach, a przy tym tak ludzką, że chwilami można zwyczajnie zapomnieć, że nie jest człowiekiem.
Z tak nietypowej koncepcji powieści mógł wyjść albo hit, albo kit. Chociaż nie wszystko mi się podobało i niektóre sytuacje były dla mnie trochę zbyt dziwaczne, to jednak skłaniam się bardziej ku pierwszej opcji. Polubiłam Cavię i z zainteresowaniem śledziłam jej losy, świetnie się przy tym bawiąc. Jeśli szukacie książki lekkiej, traktującej rzeczywistość z przymrużeniem oka, to “Korpożycie świnki morskiej” może być dla was idealnym wyborem.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Muza.
Intrygująca książka. Sam tytuł przedziwny :D
OdpowiedzUsuńLekka i przyjemna książka, ale jak dla mnie nic więcej. Np. to użycie zwierzaków jako pracowników korpo zostało wykonane bardzo powierzchownie. Szerzej jak coś na moim blogu ;).
OdpowiedzUsuń