Strony

poniedziałek, 26 marca 2018

Recenzja: Dopóki biegnę...

Po krótkiej przerwie wracam z kolejną recenzją, tym razem kryminału Terri Blackstock - amerykańskiej autorki, której powieści niejednokrotnie gościły na liście bestsellerów New York Times'a. Czy zasłużenie?



Tytuł: Dopóki biegnę...
Autor: Terri Blackstock
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 5 marca 2018
Ilość stron: 320
Ocena: 8/10

Casey Cox znajduje ciało swojego przyjaciela Brenta, ale wiedząc dokładnie, co się wydarzyło, nie może zadzwonić na policję. Miejsce zbrodni wyraźnie wskazuje na jej obecność, jedynym rozwiązaniem wydaje się więc ucieczka. Dziewczyna zmienia wygląd i tożsamość, próbując ujść przed wymiarem sprawiedliwości, ale, w epoce monitoringu i szybkiego przesyłu informacji, jak długo może się ukrywać, zanim odnajdzie ją policja? Albo Dylan Roberts, były żołnierz, wynajęty przez rodzinę Brenta, aby odnaleźć Casey. Mężczyzna wbrew woli policji interesuje się sprawą głębiej, zamiast skupić się na samym pościgu. Informacje, które odkrywa o uciekinierce, wydają się kłócić z faktami z miejsca zbrodni, a nawet wyraźnie wskazywać na niewinność Casey. Dylan jest zdeterminowany nie tylko odnaleźć dziewczynę, ale i odkryć całą prawdę, która może okazać się bardzo niebezpieczna…

Kiedy przeczytałam opis wydawcy, wiedziałam, że “Dopóki biegnę…” jest książką, która może mi się spodobać. Bardzo lubię kryminały, ale te pozbawione wulgarności i brutalnych opisów, z którymi nigdy jeszcze nie spotkałam się w książkach wydawnictwa Dreams, mogłam im więc zaufać w ciemno. I słusznie, jak się okazało, bo powieść czytało mi się świetnie - wciągnęła mnie od samego początku i do samego końca trzymała w napięciu.

W roli pierwszoosobowego narratora występują na przemian Casey i Dylan, łowca i zwierzyna, ujawniając kolejne szczegóły sprawy, w miarę jak dystans między nimi powoli maleje. Oboje są ciekawymi, dobrze skonstruowanymi postaciami, do których czytelnik szybko może zacząć żywić cieplejsze uczucia, choć teoretycznie jedno z nich powinno być protagonistą, a drugie antagonistą - szybko okazuje się jednak, że prawdziwego wroga wcale nie trzeba szukać daleko. Wracając do naszych bohaterów, oboje muszą zmagać się z demonami z przeszłości, rzutującymi na ich teraźniejszość. Casey w dzieciństwie przeżyła traumę po odkryciu ciała swojego ojca, który rzekomo popełnił samobójstwo, natomiast mrożące krew w żyłach sytuacje, które przeżył Dylan na wojnie, wywołały u niego zespół stresu pourazowego, utrudniający mu normalne funkcjonowanie. Mimo tak zrujnowanego dzieciństwa Casey jest jednak ciepłą, uczynną, sympatyczną i bardzo inteligentną dziewczyną, gotową poświęcić własne bezpieczeństwo, aby pomóc innemu człowiekowi. Z kolei Dylan, pomimo całego zła, które widział podczas służby wojskowej, potrafi cały czas ufać Bogu i nie wątpić w Jego dobroć, nie waha się również zwracać do Niego o pomoc w trudnych chwilach. Mężczyzna z pewnością nie jest bezmyślnym żołnierzem, ślepo wypełniającym rozkazy, ale kieruje się raczej prawdą i poczuciem sprawiedliwości.

Akcja powieści płynie wartko, ani przez chwilę nie nudziłam się podczas lektury, ale z zapałem kibicowałam zarówno Casey, jak i Dylanowi. Autorka bardzo ciekawie pokazała, jak łatwo jest w dzisiejszych czasach kogoś odnaleźć, nawet w tak wielkim kraju jak Stany Zjednoczone, gdzie teoretycznie można by łatwo zniknąć bez śladu. Jako osobie wierzącej, spodobał mi się też obecny w książce motyw zaufania Bogu, bez względu na okoliczności, oraz powolna droga głównej bohaterki do wiary, mimo jej wieloletniego sceptycyzmu. Miałam tylko nadzieję na trochę inne zakończenie, ale kiedy dowiedziałam się, że historia Casey ma jeszcze dwa tomy, moje rozczarowanie szybko ustąpiło miejsca podekscytowaniu i nadziei, że Dreams wkrótce wyda kolejne części.

Z czystym sumieniem polecam “Dopóki biegnę…” wszystkim miłośnikom kryminałów i thrillerów psychologicznych, którzy chcą trochę odpocząć od wszechobecnych wulgaryzmów i erotyki. Po lekturze absolutnie nie dziwię się uznaniu, którym cieszy się Terri Blackstock w Stanach - pozostaje mieć nadzieję, że i polskim czytelnikom jej powieści przypadną do gustu.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Dreams.


1 komentarz:

  1. O, to coś dla mnie. Uwielbiam thrillery psychologiczne. Przyznam, że nazwisko autorki jest mi nieznane, ale muszę to zmienić :)

    Pozdrawiam,
    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń