Strony

sobota, 9 grudnia 2017

Recenzja: Nad wełnem

Polskie lektury to zmora uczniów - nudne jak flaki z olejem, napisane ciężkim językiem, wypchane po brzegi opisami przyrody. A gdyby tak akcję jednej z nich przenieść do współczesnej Anglii, wyrzucić zbędne opisy, a zamiast tego dodać dużo humoru i wełny? ;) Zobaczcie sami!



Tytuł: Nad wełnem
Autor: Maria Różańska
Wydawnictwo: Beezar
Data wydania: 16 listopada 2017
Ilość stron: 112
Ocena: 7/10

(Uprzedzając ewentualne pytania - tak, na okładce jest moje zdjęcie, nie, nie ja jestem autorką książki.)

“Nad wełnem”, jak można domyślić się po tytule, jest współczesną wersją “Nad Niemnem”, jednej z najbardziej znienawidzonych przez licealistów lektur. Jest jednak o wiele ciekawsza i zdecydowanie bardziej przyjemna w odbiorze. Kilka słów o fabule: Justyna Chorzelska, entuzjastka szydełkowania, mieszka w Londynie ze swoim chłopakiem Zygmuntem, trochę zbyt uzależnionym od matki “niedocenionym geniuszem” grafiki komputerowej. Kiedy jej świat nieoczekiwanie rozsypuje się na kawałki, Justyna postanawia zmienić swoje życie i spełnić swoje dość nietypowe marzenie, skupiając się na pracy i zamykając serce na wszelkie romantyczne porywy. Jak dziewczyna odnajdzie się w nowej rzeczywistości i jak długo zdoła wytrwać w swoim postanowieniu?

Do “Nad Niemnem” nigdy mnie nie ciągnęło, całość przeczytałam dopiero w tym roku i nie mogę powiedzieć, żeby było to udane spotkanie. Dzięki przebrnięciu przez ten językowo-przyrodniczy koszmar mogłam jednak wyłapać wszystkie nawiązania do oryginału, które Maria Różańska zawarła w swojej książce. Jest ich dużo, ale wszystkie są bardzo sprytnie przeniesione do dzisiejszej rzeczywistości, na przykład Zygmunt zamiast malarstwa zajmuje się grafiką komputerową, a zamiast Różyca mamy Rosena, uzależnionego od narkotyków celebrytę. Oczywiście nie zabrakło też wątku miłosnego między Justyną i Janem. Książka jest o wiele krótsza niż jej literacki pierwowzór, ma zaledwie 112 stron, jest więc idealną lekturą na jeden wieczór. Próżno też w niej szukać ciężkiego stylu Orzeszkowej - “Nad wełnem” napisana jest przyjemnym, lekkim językiem, znajdziemy w niej także sporo humoru.

Bohaterowie są ciekawi i różnorodni. Pierwsze skrzypce gra oczywiście Justyna, jako główna bohaterka, ale poza nią w książce pojawia się cała gama innych, barwnych postaci, jak na przykład romantyczny malarz pokojowy Jan Tyrowicz i jego siostra Anetka, małomówny wuj Benedykt, prowadzący sklep z bronią myśliwską, i jego rozmiłowana w klimatach new age żona Emilia, biznesmenka Mary Keerwood i wiele innych. Justyna daje się polubić praktycznie od pierwszych stron - kocha książki i herbatę, jej pasją jest szydełkowanie, o którym też prowadzi bloga, generalnie jest jedną z tych ciepłych, ale niepozbawionych poczucia humoru postaci, o których po prostu przyjemnie się czyta. Nie jest też przesadnie wyidealizowana, czego niestety nie mogę powiedzieć o Janie - facet nie ma żadnych wad, a, jak wiemy, tacy mężczyźni w przyrodzie nie występują. Ale kto powiedział, że książki zawsze muszą być realistyczne?

“Nad wełnem” powinno spodobać się miłośnikom szydełkowania - nie tylko to hobby odgrywa w książce dużą rolę, ale na końcu znajduje się jeszcze dodatek szydełkowy, z postami z bloga Justyny, zawierającymi wzory na szydełkowe zakładki, torebki itd. Można więc przy okazji lektury nauczyć się czegoś nowego :)

Jeżeli zachęcił Was opis, książkę możecie bezpłatnie pobrać ze strony Beezar.pl. Serdecznie do tego zachęcam, jeśli szukacie lekkiej, przyjemnej lektury na zimowy wieczór. Autorkę znajdziecie także na Instagramie: @mariarozanskabooks.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz