Strony

piątek, 29 września 2017

Przedpremierowo: List z przeszłości

Dzień dobry Kochani! Dzisiaj mam dla Was przedpremierową recenzję nowości od Wydawnictwa Kobiecego - premiera już za tydzień, 6 października! :)



Tytuł: List z przeszłości
Autor: Mairi Wilson
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 6 października 2017
Ilość stron: 528
Ocena: 6,5/10


Alexis “Lexy” Shaw nie ma lekkiego życia - niedawno rozstała się z narzeczonym, dopiero co w wypadku samochodowym zginęła jej matka Isobel, a zaraz po niej zmarła jej prawna opiekunka Ursula, przyszywana babcia Lexy. Na barkach pogrążonej w żałobie dziewczyny spoczywa rozporządzenie majątkiem zmarłych kobiet, w tym celu udaje się do Edynburga, do mieszkania Ursuli. Tam Lexy trafia na list, który budzi wiele pytań dotyczących jej rodziny, ale i budzi w niej nadzieję, że nie została sama na świecie. Odpowiedzi na swoje pytania Lexy nie znajdzie jednak w Szkocji ani w Anglii, ale musi udać się w podróż aż do Afryki, do odległego Malawi. Problem w tym, że komuś wyraźnie nie podoba się grzebanie w przeszłości i im więcej nowych informacji odkrywa Lexy, tym większe niebezpieczeństwo jej grozi. Czy odkrycie prawdy jest warte narażania życia? Zwłaszcza, że prawda nie zawsze bywa przyjemna…

Bardzo lubię książki pełne rodzinnych sekretów i stopniowo odkrywanych elementów układanki; historie, w których przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, ale depcze teraźniejszości po piętach, domagając się uwagi i wyciągnięcia na światło dzienne tego, co do tej pory pozostawało w ciemności. Taką właśnie książką jest debiut Mairi Wilson - opowieść rozpoczyna się w XXI-wiecznej Szkocji, ale poprzez wspomnienia bohaterów, listy i kartki z pamiętnika, autorka zabiera czytelników w podróż w czasie i przestrzeni, cofając się do połowy ubiegłego wieku i przenosząc akcję do barwnej Afryki, za czasów kiedy Malawi było jeszcze kolonią brytyjską. Fabuła naszpikowana jest tajemnicami do odkrycia, intrygami i spiskami, nie brakuje też akcji i niebezpieczeństw, czyhających na główną bohaterkę.

A skoro o wilku mowa… Główna bohaterka, Lexy, jest dla mnie niestety najsłabszym ogniwem tej powieści. Nie wiem, czy taki był zamysł autorki, ale stworzyła jedną z najbardziej antypatycznych protagonistek, z jakimi miałam okazję się zetknąć. Już od samego początku Lexy irytuje swoją nieporadnością, naiwnością i odkładaniem wszystkiego na później. Chociaż ma ponad trzydzieści lat, jest strasznie dziecinna w swoim zachowaniu. Dalej wcale nie jest lepiej, ponieważ wraz z rozwojem akcji na jaw wychodzą kolejne negatywne cechy naszej bohaterki - przede wszystkim jest straszliwą egocentryczką, której brakuje empatii, żeby chociaż spróbować zrozumieć motywy działania innych. Pod tym względem ma czarno-białe spojrzenie na świat - jeśli coś ją skrzywdziło, to znaczy, że było złe, niezależnie od tego, czy służyło większemu dobru. Jest też bardzo roszczeniowa i nie obchodzi jej, że swoim poszukiwaniem odpowiedzi może zrobić krzywdę komuś innemu. Mogłabym wymieniać dalej, ale może zamiast tego wspomnę o jej pozytywnych cechach: z pewnością nie jest sztucznie przesłodzoną, idealną bohaterką, nie można jej też odmówić determinacji i odwagi. Godne pochwały jest też to, że prawda jest dla niej ważniejsza niż pieniądze, chociaż biorąc pod uwagę rozwój wydarzeń, mogłaby ulec chęci zysku.

Królowymi “Listu z przeszłości” jest dla mnie trio: Ursula, Helen i Evie, trzy przyjaciółki, na zawsze połączone przez wspólny sekret i jego konsekwencje, które spadły na życie każdej z nich. W przeciwieństwie do marudnej Lexy są to postacie wielowymiarowe, niejednoznaczne, które trudno jest ocenić wyłącznie pozytywnie bądź negatywnie. Wszystkie musiały podejmować trudne, często niezrozumiałe dla otoczenia decyzje, a następnie zmagać się z ich skutkami, które objęły również kolejne pokolenia. Ta powieść w ciekawy sposób pokazuje, jak daleko mogą sięgać efekty błędu jednej osoby, podobnie jak pojedynczy kamyk, zrzucony ze szczytu góry, pociąga za sobą kolejne, wywołując niebezpieczną lawinę. Podoba mi się też, że autorka nie poszła w stronę cukierkowego zakończenia - niektóre problemy zostają rozwiązane, inne nie, i tak jak w prawdziwym życiu bohaterowie muszą nauczyć się żyć z konsekwencjami swoich działań.

“List z przeszłości” to wciągająca opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, o prawdziwej przyjaźni, która jest w stanie przetrwać największe burze, o tym, jak destrukcyjny wpływ na człowieka może mieć chciwość i pogoń za bogactwem, a także o tym, że czasem rozsądniej jest pozostawić przeszłość w spokoju i skupić się na teraźniejszości.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.






1 komentarz:

  1. Mam wielką ochotę sięgnąć po tę pozycję :)

    Pozdrawiam!
    Czytelniczkaa97.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń