Strony

wtorek, 29 sierpnia 2017

Recenzja: Tańcząc z delfinami

Sporo się u mnie dzieje ostatnio, ale w końcu przychodzę do Was z nową recenzją - tym razem nowości od Wydawnictwa Dreams. Lektura idealna na wakacje albo dla przedłużenia wakacyjnej atmosfery dla tych, którzy już wkrótce muszą wracać do szkoły.



Tytuł: Tańcząc z delfinami
Autor: Bonnie Leon
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: sierpień 2017
Ilość stron: 480
Ocena: 8/10


Claire Murray jest piękną 22-letnią dziewczyną - powinna prowadzić aktywne życie, spędzać czas z rówieśnikami, cieszyć się swoją młodością. Niestety nie jest to możliwe, ponieważ Claire od lat cierpi na dysautonomię, chorobę, przez którą dziewczyna codziennie zmaga się z bólem i ograniczeniami własnego ciała. Nie chce jednak, by choroba definiowała całe jej życie, dlatego zgadza się wyruszyć w kilkumiesięczną podróż samochodem kempingowym, wraz z trójką znajomych z grupy wsparcia: cierpiącym na stwardnienie rozsiane Tomem, chorą na fibromialgię Willow oraz Taylor, która zmaga się z chorobą afektywną dwubiegunową. Ich cel to przejechać przez cały kraj - od Oregonu aż na Florydę - żeby popływać z delfinami. Wydawałoby się, że to szalony plan, a wątpliwości pojawiają się już pierwszego dnia, kiedy złe samopoczucie Toma nie pozwala mu na prowadzenie kampera. Wtedy jednak pojawia się Sean, który zgadza się zostać ich kierowcą, chociaż podróżowanie z grupą niepełnosprawnych jest ostatnią rzeczą, na jaką ma ochotę. Głębokie rany, jakie nosi w sercu, powstrzymują go przed przywiązaniem się do osób, których życiem rządzi choroba, nawet tak ślicznych, jak Claire. Co wyniknie z tej niezwykłej podróży? Czy czwórka przyjaciół udowodni sobie i światu, że mogą żyć pełnią życia, mimo swoich ograniczeń?

“Tańcząc z delfinami” z pewnością jest dla Bonnie Leon powieścią bardzo osobistą, jako że opisywane przez nią choroby i ograniczenia to dla niej chleb codzienny - sama od lat jest niepełnosprawna, wskutek wypadku samochodowego, a do tego jej córka cierpi na kilka chronicznych chorób, uniemożliwiających jej normalne życie. Mimo to autorka nie stworzyła książki przygnębiającej, z której wylewałyby się fale żalu i goryczy, ale wręcz przeciwnie - lektura tej powieści podnosi na duchu, wywołuje uśmiech na twarzy i pozwala spojrzeć na cierpienie z nowej, Bożej perspektywy.

Podobnie jak w przypadku “Sięgając chmur” tej samej autorki, najmocniejszym elementem powieści są bohaterowie, którzy z pozoru stanowią mieszankę wybuchową, a jednak w trakcie wspólnej podróży ich znajomość przeradza się w prawdziwą przyjaźń. Mamy delikatną, spokojną Claire, która mimo głębokiej wiary skrywa w sercu bunt przeciwko swojemu losowi, Toma - zrzędliwego starszego człowieka, którego wyprawa zmienia nie do poznania, Willow - duszę towarzystwa, we wszystkim dookoła dostrzegającą rękę Boga, Taylor - opryskliwą i irytującą trzydziestolatkę, marzącą o karierze jako piosenkarka country, a także Seana - przystojnego mężczyznę o dobrym sercu, ściganego jednak przez demony przeszłości. Z zainteresowaniem śledziłam, jak rozwijają się ich wzajemne relacje, jak powoli przezwyciężają dzielące ich różnice, jak stają się dla siebie wsparciem, pomocą i prawdziwą rodziną.


Kolejnym plusem tej książki, zwłaszcza dla osób, które marzą o odwiedzeniu Stanów Zjednoczonych, jest przedstawiona na jej kartach podróż przez cały kraj. Chociaż do USA nigdy mnie nie ciągnęło, to jednak lubię powieści z motywem drogi, a opisy miejsc, odwiedzonych przez naszych bohaterów, były naprawdę interesujące, od dużych miast, przez małe miasteczka i kręte górskie drogi, aż po muzea i parki narodowe. Po lekturze takiej książki aż ma się ochotę wsiąść w samochód, najlepiej z grupą przyjaciół, i wybrać się na długą wycieczkę.

Chociaż “Tańcząc z delfinami” generalnie jest powieścią optymistyczną, nie brakuje w niej też trudnych momentów, ludzkiego cierpienia, zmagań ze słabością i bólem, codziennych trosk chorego człowieka. Bonnie Leon nie upiększa rzeczywistości, ale pokazuje, że to od nas zależy, czy chcemy skupiać się na trudnościach i być nieszczęśliwi, czy pomimo wszystkiego czerpać z życia radość i zaufać Bożemu planowi dla naszego życia. Polecam wszystkim tę piękną opowieść o pokonywaniu własnych ograniczeń i słabości, o przyjaźni, o miłości i o wspaniałym Bożym pokoju, “który przewyższa wszelki rozum” (Flp. 4,7).

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Dreams.





6 komentarzy:

  1. Bardzo mnie zaciekawiła ta pozycja i na pewno po nią sięgnę, gdy nadarzy się ku temu okazja :)

    czytelniczkaa97.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie interesuje ta książkowa podróż, zwłaszcza, kiedy pozwiedzać można na razie tylko w taki sposób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest piękne w książkach, że nawet kiedy musimy zostać na miejscu, dzięki nim możemy zwiedzać odległe kraje i przeżywać przygody :)

      Usuń
  3. Wydaje się taka życiowa :) Może się na nią skuszę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń